Ubezpieczyciele mają poważny problem: jak wynika z danych zebranych przez „DGP”, mróz i gwałtowne opady śniegu spowodowały, że średnio o 20 proc. skoczyła liczba zgłaszanych szkód komunikacyjnych. O największych wzrostach informuje Ergo Hestia. Po pierwszych śnieżycach zgłoszono ich do towarzystwa ponad 1,5 tys.

Reklama

– To o 35 proc. więcej niż w ostatnim tygodniu listopada – mówi Filip Nerc, zastępca dyrektora biura likwidacji szkód w Ergo Hestia.

Wierzchołek góry lodowej

U pozostałych ubezpieczycieli wzrost szkód jest mniejszy, ale również dotkliwy. – Po pierwszych dniach opadów śniegu mamy 20 proc. więcej zgłoszeń o kolizjach i wypadkach – informuje Agata Wiśniewska-Zaleska z Link4, największego towarzystwa sprzedającego swoje produkty w systemie direct.

Reklama

Warta i Allianz także mówią o 20-procentowym wzroście liczby szkód. Ale już w Generali jest to 10 proc., a PZU – największy gracz na rynku majątkowym – twierdzi, że wzrosty w jego przypadku są prawie niezauważalne.

Nie oznacza to jednak, że atak zimy oszczędził lidera rynku. Jego klientem jest Dolnośląska Spółka Gazownictwa, a to znaczy, że PZU powinna byc przygotowana do ewentualnej wypłaty odszkodowań dla osób poszkodowanych w serii wybuchów gazu, do których doszło w Zielonej Górze. Spowodowana przez mróz katastrofa objęła aż trzy osiedla. Wybuchy doprowadziły do tak dużych szkód mieszkaniowych, że ich wartość może iść w dziesiątki milionów złotych.

Przedstawiciele branży twierdzą, że nie wszystkie szkody spowodowane przez atak zimy zostały zgłoszone. Na przykład z dużym opóźnieniem firmy ubezpieczeniowe są informowane o kolizjach z udziałem samochodów służbowych. – Przy tym wiele zasypanych aut może mieć uszkodzenia, które ich właściciele zauważą dopiero po odwilży – mówi Agata Wiśniewska-Zaleska. Do tego zalegający, a później topniejący śnieg powoduje powstawanie szkód mieszkaniowych, o wiele bardziej kosztownych w likwidacji niż kolizje drogowe.

Reklama

To nie koniec kłopotów...



Nie jest to pierwsza anomalia pogodowa w tym roku. Z powodu ostrej zimy na początku roku i dwóch fal powodziowych ubezpieczyciele muszą walczyć o poprawę wyników. Atak zimy im tego nie ułatwi.

Pierwszy kwartał tego roku branża zamknęła na minusie. Z danych Polskiej Izby Ubezpieczeń wynika, że strata całego rynku na wyniku technicznym (są to zebrane składki minus wypłacone odszkodowania) w segmencie majątkowym wyniosła aż 337 mln zł. Tak dużej dziury nie udało się zasypać zyskami z inwestycji, dlatego ubezpieczyciele na koniec marca mieli 30 mln zł straty netto. Powodzie jeszcze ją zwiększyły.

Z powodu kataklizmów zyski towarzystw gwałtownie spadły – PZU zarobiło po trzech kwartałach 1,8 mld zł, o prawie połowę mniej niż rok wcześniej.

Po śnieżycach, które nawiedziły Polskę, ubezpieczyciele teraz najbardziej boją się odwilży i powtórki sytuacji z początku tego roku. – Następujące po sobie obfite opady śniegu i odwilże przyniosły wówczas rekordowy wzrost liczby szkód – mówi Iwona Mazurek z Warty.

W przypadku ubezpieczeń mieszkań i domów było ich trzy razy więcej niż zwykle, a w ubezpieczeniach komunikacyjnych wzrost wyniósł ok. 25 proc. W grudniu może wcale nie być lepiej.

Śnieżyce, katastrofy, powodzie...



W tym roku z powodu pogody ubezpieczyciele musieli wypłacić rekordowe odszkodowania. Ostra zima, liczne kolizje drogowe, zalane z powodu roztopów mieszkania spowodowały, że wartość wypłaconych w pierwszym kwartale świadczeń wyniosła 3,4 mld zł. To o 15 proc. więcej niż rok wcześniej.

Zaledwie dwa miesiące później, na przełomie maja i czerwca, Polskę nawiedziła powódź.

Druga jej fala przyszła w sierpniu i na początku września. Jak wynika z danych Komisji Nadzoru Finansowego, łączna wartość zgłoszonych do ubezpieczycieli szkód spowodowanych przez wodę wyniosła w tym czasie prawie 1,5 mld zł. Ponieważ ubezpieczyciele musieli zmierzyć się z obsługą prawie 250 tys. zgłoszeń, mieli poważne problemy z terminową wypłatą świadczeń. Łącznie na koniec pierwszego półrocza wypłacili ponad 6,8 mld zł odszkodowań, czyli o prawie 18 proc. więcej niż rok wcześniej.