Poseł Lech Kołakowski z Prawa i Sprawiedliwości nie stracił prawa jazdy, choć jechał przez teren zabudowany z prędkością ponad 100 km/h – donosi tvn24.pl. Dlaczego?
Policja twierdzi, że polityk po zatrzymaniu przez patrol pokazał funkcjonariuszom legitymację parlamentarzysty.
– Nie miał ze sobą prawa jazdy, więc funkcjonariusze nie mogli odebrać posłowi dokumentu. W tej chwili toczą się w komendzie miejskiej policji w Łomży dwa postępowania administracyjne w tej sprawie – wyjaśnia nadinspektor Daniel Kołnierowicz, komendant wojewódzki policji w Białymstoku.
Oddajcie prawko
Jednak według tvn24.pl początkowo policjanci odebrali posłowi prawo jazdy. – Rozgrzały się telefony i wezwani do komendy musieli mu zwrócić – przyznają anonimowi informatorzy.
Komendant wojewódzki policji nazwał te informacje "absurdem", a cała interwencja została nagrana ponieważ funkcjonariusze jechali radiowozem z wideorejestratorem.
– Również notatki, z którymi się zapoznałem, mówią, że poseł nie miał po prostu ze sobą prawa jazdy. To naprawdę niemożliwe. Nie te czasy już, by ktoś wydzwaniał, aby pomóc VIP-owi w takiej sytuacji – mówi nadinspektor Kołnierowicz.
Według informacji przekazanych przez szefa podlaskiej policji, łomżyńska komenda miejska prowadzi postępowanie o wykroczenie i odebranie prawa jazdy posłowi Kołakowskiemu.