Jak przekazał prok. Łapczyński, zarzuty dotyczą: narażenia na utratę życia i zdrowia pieszych, którzy zmuszeni byli uciekać przed podejrzanym, by uniknąć rozjechania, prowadzenia pojazdu mechanicznego pod wpływem środka odurzającego oraz niezatrzymania się do kontroli drogowej.
Prok. Łapczyński przekazał, że Prokuratura Rejonowa dla Warszawy Mokotowa dysponuje aktami zawierającymi obszerny materiał dowodowy. Jak wskazał rzecznik, prokuratura po analizie m.in. protokołów przesłuchań świadków, nagrania video, a także wyników badań podejrzanego na zawartość środków odurzających, zdecydowała się postawić podejrzanemu pięć zarzutów.
Prokurator skierował też do sądu wniosek o zastosowanie wobec kierowcy tymczasowego aresztowania na okres 3 miesięcy.
- W naszej ocenie pozostawanie kierowcy pojazdu na wolności niesie wysokie ryzyko tego, że Maciej P. ponownie wsiądzie za kierownicę pojazdu i doprowadzi do tragicznego w skutkach zdarzenia. Stąd potrzeba izolacji podejrzanego na czas trwania śledztwa, przynajmniej do czasu kiedy wyjaśnione zostaną kwestie dotyczące jego poczytalności. To umożliwi zakończenie postępowania odpowiednią decyzją merytoryczną i w zależności od sposobu zakończenia śledztwa - dalsze stosowanie niezbędnych środków - wyjaśnił prok. Łapczyński.
Według prokuratury, pierwszymi czynnościami, jakie zleci prokurator w toku tego śledztwa będą badania sądowo-psychiatryczne. Prokuratura zapowiedziała też, że badania te zostaną przeprowadzone niezwłocznie po uzyskaniu dokumentacji dotyczącej stanu zdrowia podejrzanego i opinii biegłych psychiatrów wydanych w innych postępowaniach.
- Chodzi o to by biegli dysponowali jak najobszerniejszą dokumentacją dotyczącą stanu zdrowia podejrzanego, co umożliwi im sformułowanie wniosków w zakresie jego poczytalności - dodał prok. Łapczyński.
Policja zatrzymała go, bo był podejrzewany o niebezpieczne przejazdy po Warszawie. Miał za kierownicą złotego samochodu przecinać skrzyżowania na czerwonym świetle czy jeździć chodnikiem wzdłuż alei Prymasa Tysiąclecia.
– Podczas kontroli 42-latek twierdził, że gdyby chciał uciec, toby to zrobił– powiedział tvn24.pl Sylwester Marczak, rzecznik Komendy Stołecznej Policji.
Wstępne badania wykazały, że mężczyzna był pod wpływem narkotyków - amfetaminy i metaamfetaminy. - Trafił do policyjnego aresztu - dodał Marczak.
Mężczyzna kierował bez uprawnień. Prawo jazdy stracił w lutym, kiedy na ulicy Puławskiej rondo pokonywał pod prąd. Grozi mu dwa lata więzienia.
Co ciekawe, w 2016 roku ten sam kierowca miał "straszyć" na drogach Warszawy w czerwcu 2016 roku. Wtedy jeździł pod prąd w centrum stolicy, a przez osiem godzin spowodował osiem kolizji.