Poseł Piotr Liroy-Marzec z Kukiz’15 wkroczył na ścieżkę wojenną z wicepremierem Mateuszem Morawieckim. Parlamentarzysta postanowił kolejny już raz ująć się za kierowcami. Tym razem w najnowszej interpelacji docieka dlaczego w Ministerstwie Rozwoju i Finansów trwa cichy proces legislacyjny zmierzający do drastycznej podwyżki opłat za parkowanie w centrach miast.
Z ujawnionych założeń projektu wynika, że rady miast (gmin) będą mogły podnieść opłaty nawet do 9 zł za pierwszą godzinę. Druga i trzecia godzina będzie mogła kosztować jeszcze drożej - o 20 proc. Stawka za czwartą godzinę nie może jednak przekraczać opłaty za pierwszą.
- Co więcej, z uzasadnienia wynika, że drożej za parkowanie będzie nie tylko w miastach o liczbie mieszkańców przekraczających 200 tys., ale też w tych dzielnicach największych miast, które ten próg przekraczają. Innym kuriozalnym pomysłem jest wprowadzenie odpłatności za parkowanie w weekendy - mówi dziennik.pl Piotr Liroy-Marzec i podkreśla, że obecnie parkowanie w soboty i niedziele jest bezpłatne.
Resort Morawieckiego wprowadzenie podwyżek uzasadnia "ograniczeniem przebywanie aut na parkingach i obniżeniem poziomu zanieczyszczeń".
Ciekawe, ile zanieczyszczeń powoduje zaparkowane auto? Czy ministerstwo Morawieckiego ma jakieś dane na temat emisji zanieczyszczeń przez zaparkowane samochody? - docieka Liroy-Marzec.
Parlamentarzysta nie zaprzecza, że zanieczyszczenie powietrza w miastach jest poważnym problemem. Jednak w jego ocenie rząd pobłądził. - Walka ze smogiem powinna raczej polegać na wsparciu finansowym obywateli w wymianie pieców na nowe, a nie obarczaniu ich nowymi podwyżkami. W tej kwestii ciekaw jestem zdania wicepremiera Morawieckiego - mówi nam polityk.
Liroy-Marzec podkreśla, że wspomniane przez niego rozwiązania stosowane są w wielu krajach Europy. A podawane spadki poziomu zapylenia mieszczą się w przedziale 2-10 proc. dla różnych miast.
Za to inny trend jest bezdyskusyjny: na mieszkańcach stref w praktyce wymuszono wymianę samochodów na nowsze. Szacuje się, że w Berlinie w dwa lata po wprowadzeniu stref ograniczonej emisji udział aut spełniających normę Euro 4 wzrósł z około 1/3 do ponad 90 proc. Koszty stosunkowo niewielkiej poprawy jakości powietrza były ogromne - podkreśla i dodaje, że według naukowców, samochody mają minimalny wpływ na tworzenie się smogu.
Poseł Kukiz’15 wylicza, że w skali Polski udział komunikacji w przekroczeniu stężenia pyłu zawieszonego wynosi 6 proc. W miastach jest on większy, ale nawet w Krakowie wynosi tylko 16 proc. - Przyczyną tworzenia się smogu jest indywidualne ogrzewanie budynków za pomocą nieefektywnych pieców i z wykorzystaniem paliw najgorszej jakości, śmieci - uważa. Wskazuje, że przekroczenia dopuszczalnych norm czystości powietrza występują niemal wyłącznie w sezonie grzewczym.
Od maja do września praktycznie się nie zdarzają. Nie mają więc nic wspólnego z obecnością samochodów, tym bardziej zaparkowanych. Dlatego chciałbym się dowiedzieć od wicepremiera Morawieckiego, jaka jest prawdziwa przyczyna planowanych podwyżek - kwituje Liroy-Marzec.