"Niedawno odkryłem w sobie miłość do latania. Bardzo bym chciał zrobić licencję, ale będzie to możliwe dopiero jak przestanę być kierowcą Formuły 1" - powiedział siedmiokrotny mistrz świata, którego kontrakt z Mercedesem GP wygasa w tym roku i nadal nie wiadomo czy zostanie przedłużony.

Reklama

Schumacher jeszcze w tym sezonie nie wygrał żadnego wyścigu. Częściej nawet nie kończył, niż dojeżdżał do mety. Wydaje się raczej mało prawdopodobne by sytuacja się zmieniła w najbliższym Grand Prix Belgii (2 września).

"Nadal nie osiągamy takich wyników naszymi bolidami, jakie byśmy chcieli. Dlatego jest znikoma szansa, że nagle będziemy walczyć o zwycięstwo" - przyznał szef teamu Ross Brawn.

Ale gdzie, jeśli nie na torze w Spa-Francorchamps miałby przełamać się Schumacher. To właśnie tam w 1991 roku zadebiutował w Formule 1, a rok później wygrał swój pierwszy wyścig w karierze. Teraz znowu będzie miał powód do świętowania, bez względu, który dotrze na metę. Jako drugi w historii kierowca będzie miał na koncie trzysta występów w Formule 1.

Rekordzistą jest jego niedawny kolega z zespołu Ferrari Rubens Barrichello - 322. Jeśli Schumacher jeszcze na rok podpisze kontrakt i w tym zestawieniu obejmie prowadzenie.

Niemiec już raz żegnał się ze sportową karierą. W 2006 roku powiedział, że ma dość i chce zająć się w życiu czymś innym. Jego rozłąka z bolidem nie trwała jednak długo i po trzech latach znowu powrócił do Formuły 1.

"Nigdy nie żałowałem, że postanowiłem jeszcze raz usiąść za kierownicą bolidu. Mam wiele dodatkowych, wspaniałych wspomnień" - przyznał.