Kierowca toyoty, Tadeusz M., jest oskarżony o to, że wyjeżdżając na drogę zza stojącego na poboczu samochodu ciężarowego, nie ustąpił pierwszeństwa motocyklowi kierowanemu przez Wałęsę, co doprowadziło do zderzenia obu pojazdów. W wyniku wypadku Wałęsa doznał poważnych obrażeń ciała.

Reklama

Tadeusz M., któremu grozi od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności, oświadczył przed sądem, że nie przyznaje się do spowodowania wypadku. "Do winy się nie przyznaję" - powiedział. Tadeusz M. złożył wyjaśnienia i odpowiadał na pytania, ale jedynie zadawane przez jego obrońcę. Zaznaczył, że "ubolewa nad tym co się stało". Podkreślił, że wyjeżdżając na drogę widział nadjeżdżający motocykl, ale był on tak daleko, iż uznał, że zdąży wykonać manewr zawracania.

W trakcie rozprawy Wałęsa powiedział, że nie pamięta wypadku. Przyznał, że drogą na której doszło do wypadku jechał pierwszy raz. Wyjaśnił przy tym, że tego dnia jechał do narzeczonej w Warszawie, chciał też odwiedzić Sejm. Wałęsa dodał, że dzień przed wypadkiem wrócił z Brukseli. Dopytywany przez sąd o obecny stan zdrowia, Wałęsa przyznał, że powrócił już do pracy, ale oczekuje na kolejną, 21 już operację, tym razem kolana, zaplanowaną na lipiec. Dodał, że według opinii lekarzy, nie odzyska już nigdy pełnej sprawności ruchowej.

Przed rozprawą Wałęsa i Tadeusz M. nie chcieli komentować sprawy. Adwokat oskarżonego, Konrad Kulpa, powiedział dziennikarzom, że sprawa wypadku ma skomplikowany charakter. W krótkiej rozmowie z Wałęsą wyraził w imieniu swego klienta współczucie.

Adwokat europosła, Dariusz Strzelecki, poinformował, że do akt sprawy został złożony wniosek o zadośćuczynienie od oskarżonego w wysokości 100 000 zł. Ocenił, iż zebrany w sprawie materiał dowodowy jest wystarczający, by sąd orzekł winę oskarżonego.

Reklama

Po złożeniu zeznań Wałęsa opuścił sąd, a jego adwokat wytłumaczył to koniecznością wyjazdu europosła do Brukseli.

W trakcie śledztwa, które w sprawie wypadku prowadziła sierpecka Prokuratura Rejonowa, ustalono, że zarówno kierowca toyoty, jak i Wałęsa byli trzeźwi.

Reklama

Według śledczych, Wałęsa w momencie wypadku, kierując motocyklem, przekroczył dozwoloną prędkość - w miejscu, gdzie obowiązuje ograniczenie do 90 km/h Wałęsa jechał, jak ustalili biegli, z prędkością około 115 km/h. Materiały dotyczące tego wykroczenia drogowego śledczy wyłączyli z postępowania i przekazali do tamtejszej Komendzie Powiatowej Policji, a ta z końcem lutego wystąpiła za pośrednictwem Komendy Głównej Policji do przewodniczącego Parlamentu Europejskiego (PE) o wyrażenie zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności europosła PO. Dotychczas wniosek ten nie został rozstrzygnięty.

W przypadku uzyskania zgody PE sprawę wykroczenia drogowego J. Wałęsy, zgodnie z obowiązującymi przepisami, będzie musiał ocenić sąd. Wynika to z tego, że przekroczenie dozwolonej prędkości przez J. Wałęsę zostało opisane w opinii biegłych, czyli nie zostało stwierdzone w chwili popełnienia wykroczenia, a tylko wtedy możliwe jest przeprowadzenie postępowania mandatowego.

Pod koniec lutego pełnomocnicy J. Wałęsy oświadczyli, że europoseł PO dobrowolnie podda się odpowiedzialności za przekroczenie prędkości i nie zamierza w tej sprawie korzystać ze swojego immunitetu.

W ramach obowiązującej procedury, dotyczącej immunitetu europosłów, komisja prawna PE przedstawia projekt decyzji zawierający jedynie zalecenie przyjęcia lub odrzucenia wniosku o jego uchylenie. O ostatecznym uchyleniu immunitetu decyduje plenum PE. Procedura ta obowiązuje także, gdy sam europoseł nie chce korzystać z ochrony.

Po wypadku Wałęsa w stanie bardzo ciężkim został przetransportowany śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego do Szpitala Wojewódzkiego w Płocku i jeszcze tego samego dnia wieczorem, także śmigłowcem, do warszawskiego szpitala przy ul. Szaserów. Badania wykazały, że w wypadku doznał wielu złamań, m.in.: kości udowych, miednicy, kości przedramion, uszkodzony został też kręgosłup.