W Czechach ruszył proces polskiego kierowcy, który doprowadził do zderzenia ciężarówki z pociągiem. Do katastrofy doszło pod koniec lipca 2015 roku w miejscowości Studenka.
Pendolino z Bohumina do Franciszkowych Łaźni uderzyło w ciężarówkę, która wjechała na przejazd na czerwonym świetle i przy zamykających się szlabanach. Zginęły 3 osoby, a 17 zostało rannych.
Polski kierowca przed sądem w Nowym Jiczynie zeznał, że wjechał na skrzyżowanie, ponieważ zapory były podniesione, a on nie widział czerwonych świateł ostrzegawczych.
W opinii prokuratury natomiast nie jest możliwe, by Polak nie zauważył migającej sygnalizacji i zarzuca mu doprowadzenie do katastrofy przez niedbałość. Oskarżenie przypomniało, że kierowca przed wypadkiem był sprawcą innych wykroczeń drogowych.
Kolejowi technicy tuż po katastrofie zawracali uwagę, że gdyby Polak wyłamał zapory, to nie tylko usunąłby ciężarówkę z przejazdu, ale automatycznie zatrzymałby ruch na linii dzięki czemu nie doszłoby do tragedii.
Polskiemu kierowcy za stworzenia zagrożenia dla bezpieczeństwa publicznego grozi do 10 lat więzienia. Mężczyzna na razie przebywa w areszcie, został też ukarany grzywną ok. 15 tys. zł i zakazem wykonywania zawodu na terenie Czech.
Na nagraniach z monitoringu, które ujawnił sąd można zobaczyć jak ciężarówka kierowana przez Polaka wjeżdża na przejazd kolejowy, kiedy opuszczane są zapory.