Samochody elektryczne coraz częściej trafiają do firmowych flot - są użytkowane jako taksówki lub w miejskich systemach współdzielenia (car-sharing). W skali globalnej najczęściej wybieranym autem tego rodzaju jest nissan leaf. Od wprowadzenia go na rynek w 2010 roku japoński producent sprzedał już ponad 300 tys. egzemplarzy - większość na potrzeby biznesu. Nic więc dziwnego, że Nissan wybrał IX edycję Ogólnopolskich Targów Motoryzacyjnych i Biznesowych - Fleet Market 2017 na miejsce polskiej premiery nowej, drugiej generacji modelu leaf.
Następca japońskiego przeboju dostał do ręki lepsze karty - nowy i wydajniejszy elektryczny zespół napędowy. Teraz wytwarza więcej mocy i wyższy moment obrotowy (odpowiednio: 150 KM i 320 Nm), zapewniając lepsze przyspieszenie. Akumulator litowo-jonowy (40 kWh) wydłużył zasięg leafa o 128 km do 378 km. To oznacza, że na jednym ładowaniu samochód może pokonać trasę z Warszawy do Krakowa, Poznania lub nawet Gdańska. Dla porównania, poprzednik gwarantował 109 KM i 254 Nm oraz zasięg do 250 km w przypadku topowej wersji 30 kWh.
A kiedy już prądu zabraknie wówczas podłączenie auta do szybkiej stacji ładowania pozwoli uzyskać poziom 80 proc. naładowania akumulatorów po 40 min. Czas standardowego ładowania wynosi od 16 godz. do 8 godz. (3 kW/6 kW).
Ale nowy leaf to nie tylko samochód elektryczny "spalający" prąd - w aucie przewidziano też system przesyłania energii w obu kierunkach. W efekcie po podłączeniu do ładowarki Vehicle-to-Grid pojazd będzie mógł przez pewien czas zasilać dom lub biuro.
- Dzięki systemowi dwukierunkowego przepływu energii kierowcy będą mogli w przyszłości pobierać energię z sieci do samochodu, a potem odsprzedawać ją z powrotem. To rozwiązanie jest już testowane przez klientów flotowych w Danii - powiedziała dziennik.pl Dorota Pajączkowska, szefowa biura prasowego marki Nissan w Polsce.
Dla tych, którzy chcieliby pokonywać jeszcze dłuższe trasy bez wizyty na stacji ładowania, Nissan wprowadzi do sprzedaży pod koniec 2018 roku droższą wersję, o zwiększonej mocy i większej pojemności akumulatorów. Ta odmiana zagwarantuje jeszcze większy zasięg.
Japoński producent nafaszerował auto innowacjami. Rozwiązanie e-Pedal pozwoli na płynne przyspieszanie i hamowanie. Przy całkowicie zwolnionym pedale przyspieszenia układ odzyskiwania energii i hamulce cierne są włączane automatycznie, doprowadzając stopniowo do całkowitego zatrzymania się samochodu. Leaf pozostaje nieruchomy - nawet na wzniesieniu - dopóki pedał przyspieszenia nie zostanie ponownie wciśnięty.
Inny zaawansowany system wspomagający kierowcę to ProPILOT - funkcja ta umożliwia autonomiczną jazdę jednym pasem autostrady oraz poruszanie się w korku. Układ ProPilot Park z kolei samodzielnie zaparkuje lefa w wybranym miejscu, kierowca nie będzie musiał nic robić. Po aktywacji system przejmuje kontrolę nad kierowaniem, przyspieszaniem, hamowaniem i wyborem przełożenia, aby automatycznie wprowadzić samochód na stanowisko parkingowe.
Popis możliwości japońskich inżynierów opakowano w całkiem przyjemne dla oka nadwozie. Aparycją leaf bardziej przypomina "współczesne" samochody, co dla wielu osób może mieć duże znaczenie - w końcu nie wszyscy chcą jeździć autem przypominającym lodówkę, wannę czy futurystyczne żelazko.
Gruntownym zmianom poddano także kabinę - zastosowano w niej materiały w lepszym gatunku oraz poprawiono jakość spasowania i wykończenia poszczególnych elementów. Pod względem wykonania nowy leaf stał się bardziej europejski. Na tylnej kanapie nikt nie powinien narzekać na brak miejsca. Pojemność bagażnika wzrosła z 370 do 435 litrów.
Nissan leaf trzyma cenę
Nowy elektryk Nissana na początek jest oferowany w Polsce w specjalnej wersji inauguracyjnej leaf 2.ZERO - auto kosztuje ok. 160 tys. zł. Drogo? Jak usłyszeliśmy na targach w Warszawie, leaf drugiej generacji w "zwykłej odmianie dla Kowalskiego" ma być znacznie tańszy (w cenie zbliżonej do poprzednika), ale zaoferuje lepsze parametry i zasięg na jednym ładowaniu. Obecnie "stary" leaf z akumulatorem 24 kWh to wydatek ok. 128 tys. zł.
Co ciekawe, eksperci z firmy Eurotax obliczyli, że nowy nissan leaf ma trzymać cenę najlepiej ze wszystkich dostępnych na rynku aut elektrycznych w swoim segmencie. Prognozowana przez analityków wartość rezydualna po 36 miesiącach i 60 tys. km przebiegu dla wersji Acenta wynosi 56,1 proc., a dla N-Connecta - 57,3 proc. W obu przypadkach tyle właśnie z kwoty zapłaconej w salonie właściciel będzie mógł zażądać na rynku wtórnym za swój trzyletni samochód.
- Do tej pory klienci indywidualni oraz flotowi planujący zakup samochodu elektrycznego nie zawsze wiedzieli za jaką cenę będą mogli po kilku latach odsprzedać swój pojazd. Raport przygotowanych przez Eurotax wskazuje, że już teraz auta zeroemisyjne pod kątem wartości rezydualnej nie odbiegają znacząco od swoich konkurentów wyposażonych w silniki spalinowe - powiedział Cezary Ładak, odpowiedzialny w Nissan Sales CEE za program samochodów używanych.
Jego zdaniem wraz ze wzrostem sprzedaży w tym segmencie rynku oraz rozwojem infrastruktury do ładowania można spodziewać się, że wartość rezydualna samochodów elektrycznych będzie z każdym rokiem rosnąć.