Chodzi o podoficera i jego partnera z komisariatu autostradowego w Gliwicach, do którego trafiają najbardziej doświadczeni funkcjonariusze.
19 listopada obaj wyjechali na rutynowy patrol. To właśnie wtedy podoficer miał wziąć kilka łapówek za przymknięcie oka na wykroczenia drogowe. - Najpierw dostał 400 zł, potem 100 zł, a następnie perfumy oraz karnet na siłownię - mówi Gazeta.pl prokurator Elżbieta Mizeracka, szefowa Prokuratury Rejonowej Katowice Południe.
Partnerowi, żeby ten nie doniósł przełożonym, zaproponował 200 zł. - Tylko morda w kubeł - miał przy tym zapowiedzieć podoficer.
O całej sprawie natychmiast dowiedział się komendant.
W efekcie podoficer został zawieszony w czynnościach służbowych. - Wszczęto też przeciwko niemu postępowanie dyscyplinarne - mówi podinspektor Andrzej Gąska, rzecznik prasowy komendy wojewódzkiej w Katowicach.
Nie mniejsze problemy ma teraz partner - niektórzy policjanci zaczęli nazywać go "kapusiem". Ten ze względu na napiętą atmosferę poprosił o przeniesienie do Pszczyny.
Ostatecznie stwierdził jednak, że nie zrobił nic złego i nie będzie chował się po kątach.
Wiadomo, że wersje zdarzeń kolegi z patrolu mają potwierdzać zaznania świadków skontrolowanych przez policję i zdjęcia z ulicznego monitoringu.
W 2012 r. o branie łapówek podejrzanych było 31 policjantów, a w zeszłym 16.