Powody nieszczęsnej dysfunkcji? Otóż nie mało komfortowe siodełko czy też wibracje silnika. Te ostatnie mogą wzmocnić, a nawet sprawiać… przyjemność.

"Subtelne wibracje przyspieszają krążenie krwi i stymulują nie osłabiają tkanki. Regularne wibracje sidełka motocyklowego nie mogą uszkodzić unerwienia" - tłumaczy Randall Dale Chipkar, kanadyjski motocyklista i autor książki "Motorcycle Cancer?" ("Rak motocyklisty?”).

Reklama

Jeśli drgania są dobre, to co w takim razie potrafi być groźne dla podtrzymania gatunku? Pan Chipkar po przeprowadzeniu szeregu badań doszedł do wniosku, że to pole elekromagnetyczne.

"Większość motocykli ma pod siedzeniem instalację elektryczną. Powstające w niej wysokie napięcie generuje pole elektromagnetyczne o ekstremalnie niskiej częstotliwości (ELF EMF), które przenika przez sidełko do genitaliów motocyklisty. Pole owo może niszczyć znajdujące się w organizmie jony cynku, co prowadzi do impotencji i zaburzeń erekcji. Co więcej nadmierne promieniowanie ELF EMF naraża na szwank funkcje nerwowe i równowagę gospodarki hormonalnej (testosteron, adrenalina) a to może prowadzić do spadku libido i bezpłodności" - tłumaczy Chipkar.

Reklama

Mało tego naukowiec odkrył, że jazda motocyklem może spowodować także raka! "Pod siedzeniem motocyklisty czai się indukcja magnetyczna, która wynosi nawet 500 miliGausów. Jej działanie na prostatę jest wręcz zabójcze! Wielu lekarzy uważa, że długotrwałe pozostawanie pod wpływem indukcji o mocy od 3 do 5 miliGaussów (linie przesyłowe i inne źródła) zwiększa ryzyko zachorowania na nowotwór!" - dodaje Kanadyjczyk.

Chipkar pisząc książkę "Rak motocyklisty?” chciał obnażyć prawdę. Prowadzi też kampanię, którą chce skłonić producentów motocykli by zadbali o bezpieczeństwo motocyklistów.

Ciekawe co na to producenci samochodów hybrydowych? W takich autach to dopiero musi być promieniowanie…