Pierwszy weekend lutego zaskoczył dodatnimi temperaturami, stąd motocykliści pojawili się na ulicach. Niestety doszło również do dramatów.

Tylko 1 lutego zginęło na polskich drogach 15 osób. W tym 5 motocyklistów i 8 pieszych. Skrajną nieodpowiedzialnością wykazał się 18-latek, który bez kasku wsiadł na motocykl kolegi, żeby przetestować jego nabytek. Niestety mężczyzna nie przeżył wypadku – powiedział dziennik.pl podinsp. Radosław Kobryś z Biura Ruchu Drogowego KGP. – Kierowcy samochodów nie przywykli do widoku jednośladów zimą, ale i motocykliści mogli również wypaść z wprawy. Kilka miesięcy przerwy mogło uśpić ich czujność w zakresie istniejących zagrożeń – wyjaśnił.

Reklama

Inna tragiczna sytuacja dotyczyła pieszego, który zginął po kołami ciągnika z przyczepą. Kierowca uciekł z miejsca wypadku. Z ustaleń policji wynika, że miał we krwi więcej niż promil alkoholu. W tym przypadku mundurowi zatrzymali też dwie inne osoby, które tworzyły nieprawdziwe dowody chcąc uchronić sprawcę od odpowiedzialności.

– Styczeń 2020 roku wypadł odrobinę lepiej pod względem bezpieczeństwa na polskich drogach. Jednak statystyki za pierwszy weekend lutego sprawiają, że sytuacja zaczyna niebezpiecznie odwracać się w druga stronę – powiedział Kobryś.

Reklama

W miniony weekend (od piątku 30 stycznia do niedzieli 2 lutego) policja odnotowała 232 wypadki, w których zginęły 33 osoby a 254 ludzi zostało rannych. Drogówka zatrzymała też niemal 840 kierowców, którzy prowadzili po alkoholu.

– Patrząc na statystyki nietrzeźwych kierujących obawiam się, że jeśli ludzie się nie opamiętają, to niebawem każdy weekend będziemy kończyć liczbą 1000 zatrzymanych kierowców po alkoholu – stwierdził policjant. – Miejmy jednak nadejdzie, że nadejdzie otrzeźwienie i rozpoczęty w 2019 roku trend zostanie odwrócony – dodał.

Mundurowi od piątku do niedzieli zatrzymali również niemal 200 praw jazdy za przekroczenie prędkości w trenie zabudowanym o ponad 50 km/h.

Reklama

2020 rok dla ponad 3,5 tys. kierowców rozpoczął się urlopem od prowadzenia auta. Właśnie tyle osób straciło prawo jazdy za tzw. 50+. To prawie 56 proc. więcej niż w analogicznym okresie 2019 roku. I nie zamierzamy zwalniać tempa – zapowiedział przedstawiciel KGP.

Szczególnie, że rząd zapowiedział zmiany w przepisach. Od 1 lipca 2020 roku przekroczenie dopuszczalnej prędkości o 50 km/h poza obszarem zabudowanym również będzie skutkowało zatrzymywaniem prawa jazdy.

– Zmianie ulegnie także przepis ustawy o kierujących pojazdami, na podstawie którego starosta wyda decyzję administracyjną o zatrzymaniu prawa jazdy w przypadku, gdy kierujący pojazdem przekroczył dopuszczalną prędkość o więcej niż 50 km/h, bez względu na to, czy przekroczenie prędkości nastąpiło na obszarze zabudowanym czy poza obszarem zabudowanym – powiedział Szymon Huptyś, rzecznik prasowy Ministerstwo Infrastruktury.

Resort przewiduje także obniżenie prędkości pojazdów w obszarze zabudowanym w godzinach nocnych do 50 km/h. Ten zabieg ma przede wszystkim poprawić bezpieczeństwa pieszych.

– Z analiz badawczych wynika, że różnica prędkości między 50 i 60 km/h ma istotne znaczenie dla długości drogi hamowania pojazdu oraz potencjalnych skutków zdarzeń drogowych. Ponad 95 proc. pieszych ma szanse przeżyć wypadek przy prędkości uderzenia przez pojazd mniejszej niż 30 km/h, a szanse te bardzo spadają, gdy prędkość pojazdu uderzającego w pieszego jest większa od 50 km/h – skwitował przedstawiciel resortu.

Obecnie prędkość dopuszczalna na obszarze zabudowanym w godzinach 23-5 wynosi 60 km/h. Od 5.00 do 23.00 obowiązuje 50 km/h. Polska jest jedynym krajem w UE, który nadal dopuszcza jazdę z prędkością 60 km/h w obszarze zabudowanym.