O zdarzeniu, do którego doszło w Tomaszowie Mazowieckim, poinformował w środę PAP rzecznik miejscowej policji Grzegorz Stasiak.
Jak wyjaśnił, we wtorek tomaszowscy policjanci zostali poinformowani przez 43-letnią właścicielkę osobowego audi, że z ul. Barlickiego został skradziony jej samochód. Z relacji kobiety wynikało, że sprawca skradł pojazd podczas jej krótkiego pobytu na zakupach.
Policja obstawiła wszystkie drogi wyjazdowe z miasta i rozpoczęła poszukiwania samochodu. Odnaleźli go po drugiej stronie ulicy, koło garaży, kilkadziesiąt metrów od miejsca, gdzie kobieta je zostawiła.
Wtedy też wyszło na jaw, że 43-latka jeszcze przed zawiadomieniem policji o kradzieży odnalazła zgubę, ale nie poinformowała o tym funkcjonariuszy. Za sprawce kradzieży uznała idącego chodnikiem mężczyznę.
Aby wyjaśnić "zagadkowe przemieszczenie się pojazdu" policjanci przejrzeli zapisy z pobliskich kamer monitoringu. Odkryli, że pozostawiony przez kobietę samochód stoczył się kilkadziesiąt metrów, przejechał ulicę, otarł się o słup, a po kolejnych kilku metrach zatrzymał się przed garażami, opierając się zderzakiem o ścianę. Okazało się, że 43-latka zostawiła audi "na luzie" i bez zaciągniętego hamulca ręcznego.
Jak poinformował Stasiak, za bezpodstawne zawiadomienie policji o kradzieży pojazdu i za spowodowanie zagrożenia w ruchu drogowym kobieta został ukarana mandatem. Rzecznik podkreślił, że pojazd poruszający się po drodze bez nadzoru kierowcy mógł się stać przyczyną tragicznego w skutkach zdarzenia drogowego.