Decyzja nie zapadła w Luksemburgu jednomyślnie, gdyż kraje unijne były mocno podzielone w tej sprawie. Najbardziej ambitni Szwedzi proponowali redukcję na poziomie 50 procent, a Czesi przekonywali, że nawet to co zaproponowała w ubiegłym roku KE, czyli 30 procent to dla nich za dużo.

Reklama

Polska, razem z Niemcami, przekonywała, że 30-procentowy poziom ambicji jest najlepszy.

Berlin, Warszawa, a także kilka innych stolic, główne z regionu Europy Środkowo-Wschodniej przegrały jednak tę batalię, która będzie miała znaczenie dla przyszłego kształtu przemysłu samochodowego na Starym Kontynencie. Austriacka prezydencja nie przeprowadzała formalnego głosowania, bo udało jej się zabrać poparcie 20 krajów."Jesteśmy w stanie zaakceptować ten kompromis" - powiedział jeden z polskich dyplomatów.

Rada UE opowiedziała się za redukcją emisji z samochodów osobowych o 25 proc. do 2030 roku z pośrednim celem na 2025 rok wynoszącym 15 proc. Ministrowie wyznaczyli nieco niższy cel dla lekkich samochodów dostawczych, który ma wynosić 30 proc. w 2030 roku i 15 proc. w 2025 roku. Chodzi o średni spadek emisji nowo zarejestrowanych samochodów w UE w tych latach w porównaniu do 2021 roku. Obniżenie emisji CO2 zostanie rozdzielone między producentów na podstawie średniej wielkości ich floty pojazdów.

"Dzisiejsze porozumienie jest kolejnym krokiem ku nowym przepisom w sprawie emisji CO2, które wyznaczają europejskiemu przemysłowi motoryzacyjnemu drogę do konstruowania czystszych samochodów, inwestowania w innowacje i przekazywania bardziej wiarygodnych danych emisyjnych. Do 2030 roku nowe samochody będą emitować średnio 35 proc. mniej CO2 w porównaniu z obecnymi standardami" - oświadczyła po zakończonych we wtorek przed północą negocjacjach minister zrównoważonego rozwoju i turystyki sprawującej prezydencję Austrii Elisabeth Koestinger.

Cele jakie wyznaczyli ministrowie są niższe niż te przegłosowane przez Parlament Europejski. Europosłowie w swoim stanowisku opowiedzieli się za tym, żeby redukcja emisji CO2 zarówno dla samochodów osobowych jak i dostawczych wnosiła 40 proc. do 2030 roku. Negocjacje pomiędzy obiema instytucjami w tej sprawie mają się zacząć jeszcze w środę po południu. Niewykluczone, że ostatecznie cele Rady UE zostaną zbliżone do tych PE, bo część z zachodnich państw członkowskich wyraziła niezadowolenie z mało ambitnego - ich zdaniem - podejścia jakie zostało wypracowane.

Reklama

Ministrowie środowiska zgodzili się na wprowadzenie specjalnych bodźców dla producentów zero- i niskoemisyjnych samochodów, by wprowadzali je na rynki, gdzie takich pojazdów jest mało. Postulat taki zgłaszał w czasie rozmów polski minister środowiska Henryk Kowalczyk. Warszawa i inne stolice regionu wyrażały obawy, że zbyt wyśrubowane limity spowodują ograniczenie dostępności nowych samochodów dla mniej majętnych mieszkańców Europy Wschodniej, przez co będą oni kupować używane, sprowadzane z Zachodu mniej ekologiczne auta.

Rada UE ustanowiła też mechanizm zachęt dla producentów zero- i niskoemisyjnych samochodów osobowych, by wytwarzali auta w pełni elektryczne, czy ładowane hybrydy.

Ministrowie chcą też, by producenci samochodów musieli zgłaszać bardziej wiarygodne dane dotyczące emisji samochodów. Rada postanowiła wzmocnić przepisy, zobowiązując producentów do zgłaszania wartości mierzonych zamiast deklarowanych. Nowa procedura testowa (Worldwide Harmonised Light Vehicles Test Procedure - WLTP) dotycząca wartości emisji CO2 i zużycia paliwa ma bardziej odpowiadać warunkom rzeczywistym na drodze niż wartości uzyskanej w poprzedniej procedurze testowej NEDC.