Hamowanie i… kłopoty. Policja poinformowała, że ok. 3 w nocy główna droga w Pszczynie był miejscem niezwykłej operacji. Niemal 3 godziny trwało ponowne ustawienie czołgu na lawetę, z której spadł ten pancerny kolos.
Z ustaleń mundurowych wynika, że czołg stoczył się z lawety na jezdnię, kiedy kierowca zaczął hamować przed skrzyżowaniem, gdy na sygnalizacji świetlnej, która znajduje się w tym miejscu, zaświeciło się czerwone światło. Wiadomo, że nikomu nic się nie stało i już przed 6 rano ruch samochodów odbywał się bez utrudnień, a po czołgu nie było śladu.
- Czołg nie był własnością Wojska Polskiego, nie należał nawet do skarbu państwa RP - powiedział dziennik.pl ppłk Artur Goławski, rzecznik prasowy Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych. - Być może była to maszyna kolekcjonerów transportowana z Czech na plan filmowy - dodał wojskowy.