- Jestem zszokowany wydarzeniami ostatnich dni. Przede wszystkim jestem zdumiony, że wypaczenia o takim zasięgu mogły mieć miejsce w koncernie Volkswagena. Jako prezes przejmuję odpowiedzialność za wszystkie nieprawidłowości, które wykryto w takcie testów silników Diesla. Koncernowi potrzebny jest nowy początek - także personalnie - podkreślił Martin Winterkorn ustępując ze stanowiska szefa VW.
- Robię to w interesie firmy, mimo że nie dostrzegam tu żadnych zaniedbań z mojej strony. Jestem przekonany, że koncern VW i jego załoga poradzą sobie z tym ciężkim kryzysem - dodał.
Kto zastąpi go za sterem w tej trudnej sytuacji? Wcześniej nieoficjalnie mówiło się, że kierownictwo przejmie prezes Porsche Matthias Müller.
Manipulacje polegające na zaniżaniu danych o emisji szkodliwych substancji przez specjalne oprogramowanie wykryli Amerykanie - początkowo mówiło się o niemal 500 tys. aut z jednostkami TDI w USA. Redukcja szkodliwych związków była uruchamiana tylko w czasie oficjalnych testów, od których zależało dopuszczenie aut do ruchu w USA. Podczas normalnej jazdy silniki emitowały znacznie więcej nieoczyszczonych spalin, niż w trakcie prób.
Volkswagen podał w oficjalnym komunikacie, że sprawa "niewłaściwego oprogramowania" może w skali globalnej dotyczyć nawet 11 mln samochodów z silnikiem Diesla (jednostka 2.0 TDI - EA 189 produkowana w latach 2012-2015). Wysokoprężne serce jest montowane w autach marek VW, Audi, Skoda i Seat.
Koncern z Wolfsburga spodziewa się konsekwencji nie tylko wizerunkowych. Jak na razie Volkswagen zarezerwował 6,5 miliarda euro na pokrycie kosztów afery. Akcje Volkswagena straciły na giełdzie we Frankfurcie ponad 20 procent.