Sprawa Krzysztofa Hołowczyca ciągnie się od 29 października 2013 roku, kiedy to patrol policji na krajowej siódemce w okolicach Żurominka w gminie Wiśniewo zarejestrował nissana GT-R jadącego z dużą prędkością w stronę Warszawy. Za kierownicą siedział słynny "Hołek". Drogówka na podstawie pomiaru stwierdziła, że na drodze przy ograniczeniu do 90 km/h przekroczył on prędkość o 114 km/h. Rajdowiec nie przyjął mandatu i sprawa trafiła do sądu. Pierwsza rozprawa odbyła się za zamkniętymi drzwiami na początku marca 2015 roku.
Najbliższe posiedzenie sądu w sprawie Krzysztofa Hołowczyca przewidziano na 25 maja 2015 roku. Dziennik.pl zdobył opinię biegłego, której wykonanie zlecił Sąd Rejonowy w Mławie, a która dotyczy analizy "zarejestrowanego pomiaru prędkości jazdy kierującego samochodem marki Nissan (red. - na olsztyńskich numerach)".
Z analizy specjalisty wynika, że policja pomiar prędkości, z jaką poruszał się samochodem Hołowczyc, przeprowadziła za pomocą sprawnego i posiadającego wymagane prawem dopuszczenia wideorejestratora.
Hołowczyc jechał 161 km/h na ograniczeniu do 90 km/h
Najważniejsza kwestia - biegły w analizie przygotowanej na zlecenie sądu w Mławie wskazuje, że "za wynik pomiaru prędkości należy uznać 161 km/h".
Szybki rachunek i wygląda na to, że Hołowczyc na ograniczeniu do 90 km/h jechał o 71 km/h za szybko, a nie tak, jak twierdzi drogówka, o 114 km/h.
Hołowczyc na początku marca twierdził, że widział doskonale znany mu radiowóz zaparkowany przy drodze, którą jeździ przynajmniej 3 razy w tygodniu do Warszawy. - W takiej sytuacji musiałbym być idiotą, żeby tak zachowywać się za kierownicą - mówił "Hołek". CZYTAJ WIĘCEJ NA TEN TEMAT >>>
Sposób dokonania pomiaru był prawidłowy, choć nieoptymalny
Nagranie dostarczone przez policję jako dowód w sprawie zawiera tylko jeden pomiar prędkości. W opinii biegłego sposób jego dokonania był prawidłowy, choć nie był optymalny, ponieważ zastosowano dość krótki odcinek pomiaru (100 m), a pojazd obwinionego zajmuje bardzo małą część kadru (pomimo zastosowania 13-krotnego powiększenia). Co zdaniem eksperta nie dyskwalifikuje pomiaru, a jedynie utrudnia jego analizę.
Biegły sądowy podkreśla, że w tym konkretnym przypadku policjanci byli zmuszeni szybko dogonić przemieszczający się pojazd (nissana GT-R), dokonać pomiaru, jednocześnie minimalizując niebezpieczeństwo powodowane przez dwa szybko jadące pojazdy (obwinionego i radiowóz).
- Wykonanie bardziej optymalnego pomiaru musiałby się wiązać z wydłużeniem odcinka pomiarowego oraz mniejszą odległością do obwinionego - w obu przypadkach prowadziłoby to do zwielokrotnienia długości czasu szybkiej jazdy obu samochodów - napisał w opinii biegły.
Krzysztof Hołowczyc w rozmowie z dziennik.pl przyznał, że do czasu zapoznania się z opinią biegłego wstrzymuje się z komentarzem. Sąd odpowiednie dokumenty miał przesłać obrońcy Hołowczyca. Kierowcy grozi grzywna w wysokości 500 zł i 10 punktów karnych.