Do tej pory pracownik starostwa, rejestrując samochód, pobierał dane na jego temat (m.in. jego marka i typ, kraj i lata produkcji, pojemność silnika i moc itd.) z bazy referencyjnej – katalogu marek i typów pojazdów. Jednocześnie wysyłał komunikat z pakietem informacji do CEPiK (Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców), a ta dawała odpowiedź zwrotną (w ten sposób sprawdza się m.in., czy taki pojazd w ogóle istnieje, czy nie był kradziony lub wcześniej zarejestrowany). W każdym miejscu dane były spójne, a rejestracja auta przebiegała bezproblemowo.
W związku z wdrożeniem przez Polskę dyrektywy unijnej zmieniła się procedura. Od 22 czerwca br. katalog marek i typów pojazdów nie będzie aktualizowany (przestanie być bazą referencyjną, a stanie się tylko pomocniczą), bo źródłem informacji o samochodach przechodzących proces rejestracji będą wyciągi ze świadectwa homologacji, które dostarczą producenci aut.
Problem w tym, że CEPiK takich informacji nie będzie w stanie przetworzyć. Obecna centralna ewidencja nie jest modernizowana (MSW doszło do wniosku, że jest zbyt przestarzała i awaryjna, dlatego trzeba ją kompletnie przebudować), a wdrożenie jakichkolwiek nowych rozwiązań rodzi kolejne problemy.
W efekcie urzędnik starostwa, który nie otrzymuje odpowiedzi z CEPiK, nie będzie mieć pewności, czy wydać kierowcy dowód rejestracyjny.
Reklama
W tej sytuacji scenariusze są dwa: albo kompletny chaos i wstrzymanie procesu rejestracji aut, albo powrót do papierowego obiegu dokumentów, który znacznie ten proces wydłuży (rocznie po raz pierwszy rejestrowanych jest ok. 300 tys. pojazdów).
O sprawę spytaliśmy w ubiegłym tygodniu MSW. Jego rzecznik Małgorzata Woźniak poinformowała nas, że trwają uzgodnienia z wykonawcą systemu Pojazd (system informatyczny dostarczony przez spółkę PWPW, z którego korzystają starostwa). – Uzgodnienia z wykonawcą SI Pojazd mają na celu zapewnienie ciągłości i braku problemów w procesie rejestracji – mówi rzecznik MSW. To samo usłyszeliśmy w spółce PWPW.
Nieoficjalnie ustaliliśmy, że pojawiła się propozycja rozwiązania tymczasowego, które daje szansę na uniknięcie paraliżu. Dane mają być tak sformatowane, by CEPiK mógł je przyjąć. Ale gwarancji nie ma. – Wciąż nie wiadomo, czy przyjmie część z tych danych, czy może w ogóle je odrzuci – twierdzi źródło DGP. Dodaje, że być może urzędnicy będą musieli ręcznie tworzyć lokalne bazy danych, a gdy kiedyś CEPiK zacznie wreszcie działać – zostaną sprzężone z centralną ewidencją.
DGP jest w posiadaniu wewnętrznej notatki MSW, z której wynika, że resort już co najmniej na początku maja zdawał sobie sprawę z problemu. "Brak katalogu [marek i typów pojazdów – red.] może implikować trudności z opracowywaniem raportów CO2 dla Komisji Europejskiej, utrudniać pracę w starostwach, jak również niekorzystnie wpłynąć na jakość danych gromadzonych w CEP" – czytamy w niej.
To nie pierwszy raz, gdy awaryjny i przestarzały już CEPiK utrudnia wdrażanie nowych przepisów. Podobny scenariusz miał miejsce na początku tego roku, gdy w życie wchodziła nowa ustawa o kierujących pojazdami. Wówczas wszystkie przepisy związane z funkcjonowaniem CEPiK (dotyczące okresu próbnego, centralnych ewidencji ośrodków szkolenia kierowców, instruktorów, egzaminatorów, nowych zasad gromadzenia i ewidencji punktów karnych oraz komunikacji pomiędzy starostą a CEK) przesunięto na 4 stycznia 2016 r. Powód ten sam – brak możliwości dostosowania CEPiK do wymagań ustawy.