Policja zapewnia, że obraz wiecznie pijanych, chciwych funkcjonariuszy rozbijających się po domach publicznych z kinowego hitu „Drogówka” to przeszłość. Film tak jednak zdenerwował wiceszefa policji, że zakazał on funkcjonariuszom chodzenia na niego do kina – wynika z informacji DGP.
Według badania zrealizowanego na nasze zamówienie przez Instytut Homo Homini, do
wręczenia łapówki urzędnikowi państwowemu przyznało się 12,1 procent pytanych, a policjantowi – 6,5 procent.
Nie udajemy, że nie zdarzają się przypadki łapówkarzy w naszych szeregach. Nie tuszujemy, nie ukrywamy tego i od lat konsekwentnie walczymy, zostawiając w tyle wszystkie inne instytucje publiczne – deklaruje rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski.
Nie zmienia to tego, że reklamy poprzedzające
premierę „Drogówki” wywołały poruszenie w kierownictwie policji. Według zgodnych relacji kilku naszych rozmówców na specjalnej wideokonferencji z komendantami wojewódzkimi
wiceszef policji generał Krzysztof Gajewski (odpowiadający m.in. za pion drogówki)
zakazał chodzenia na ten film.
Chodziło tylko o to, aby policjanci nie dali się wciągnąć w reklamę tego filmu i nie wybierali się na pokazy w mundurach – przekonuje rzecznik Sokołowski. Sami funkcjonariusze, nawet najwyżsi rangą, obracają polecenie w żart i śmieją się, że powstaje
indeks dzieł zakazanych przez komendę główną.
Szef policji generał Marek Działoszyński uznał z kolei, że film jest ciekawy i ważny.
Obrazy przyjmujących łapówki funkcjonariuszy najmniej dziwią pracowników istniejącego już 15 lat Biura Spraw Wewnętrznych, czyli policji w policji. Zdarzają się dni, kiedy w całym kraju nawet 20 naszpikowanych elektroniką aut poluje na mundurowych łapówkarzy. W tej komórce pracuje 338 funkcjonariuszy wspieranych przez 41 cywilów.
Stosujemy wszelkie metody, włącznie z podsłuchami, instalowaniem kamer w radiowozach podejrzanych kolegów, pracujemy z agentami – opowiada jeden z funkcjonariuszy.
Do połowy ubiegłego roku prowadzili oni 551 postępowań przygotowawczych, w których 145 policjantów usłyszało 532 zarzuty z kodeksu karnego. 11 spośród nich trafiło za kratki.
W 2011 roku spośród 1057 zarzutów, które sformułowano, ponad połowa dotyczyła korupcji – poinformowała nas Grażyna Puchalska z zespołu prasowego Komendy Głównej Policji. Podobnie było w 2010 roku, gdy spośród wszystkich 2037 zarzutów postawionych funkcjonariuszom aż 1317 (65 proc.) dotyczyło korupcji.
Z policjantami z drogówki mają najczęściej do czynienia zwykli obywatele i w ten sposób kształtują sobie wizerunek całej formacji. Dlatego rozumiem, że dbanie o czystość tego pionu to obowiązek każdego komendanta głównego – uważa szef sejmowej komisji administracji i spraw wewnętrznych Marek Biernacki. Rzecznik Sokołowski dodaje: Nie jesteśmy szczęśliwi, gdy wykryjemy taką historię, ale staramy się ją nagłośnić. Świadomość kary działa również prewencyjnie, może powstrzymać przed sięgnięciem po korzyść. Jeden z naszych rozmówców podsumowuje: Korupcja zawsze pozostanie żywym problemem w 100-tysięcznej formacji. Nie ma jednak innej firmy publicznej, która tyle robi dla wyeliminowania tych zachowań.
Łapownictwo w policji to dziś margines
Korupcja w służbach mundurowych to chleb powszedni?
Zbigniew Rau:Sytuacja jest inna niż w latach 90. Zmieniło ją, może najbardziej, powstanie w 1998 r. Biura Spraw Wewnętrznych, które metodycznie zaczęło ją tropić w szeregach policji. Podobna komórka funkcjonuje w Straży Granicznej. Wykorzystują pełen arsenał środków, czyli np. informacje od agentów, podsłuchy czy obserwacje. Odnosiły tyleż spektakularne, co przykre sukcesy, jak zamykanie całych wydziałów drogówki, bo każdy z funkcjonariuszy okazywał się niegodzien munduru. Takie działania zmieniły postawę policjantów i uważam, że choć dziś nadal występuje to zjawisko, ale jest marginesem.
Korupcja nie dotyczy tylko funkcjonariuszy pracujących w patrolach czy drogówce, tych mających bezpośredni kontakt z obywatelem. Wyobraża sobie pan sytuację, w której policjant, prowadząc czy nadzorując śledztwo, zdobywa dowody na przestępstwa polityka i wykorzystuje je, aby zbudować swoją generalską karierę?
Stanowczo nie. Zbyt często politycy, jak i komendanci się zmieniają, aby taka sytuacja była możliwa. Choć problem dotyczący funkcjonariuszy prowadzących śledztwa lub rozpracowania operacyjne występuje. Tutaj jednak też jest inaczej niż w latach 90. Bo np. aby dowiedzieć się, czy ktoś jest rozpracowywany przez jedną ze służb, trzeba sięgnąć do systemu informatycznego. Taka ciekawość zaś zostawia ślady, które trudno zatrzeć. Natomiast w służbach, jak ABW czy AW, można ewentualnie mówić raczej o malwersacjach niż łapownictwie, bo tam jest rzadszy kontakt z obywatelem. Ale na styku gospodarki i tajnych służb zawsze było grząsko.
Co wynika z pana badań nad zeznaniami świadków koronnych? Jakie zmiany w polskiej korupcji można zauważyć?
Ten proceder przesuwa się tam, gdzie są wydawane fundusze strukturalne, unijne. Widać, że grupy przestępcze inwestują swoją uwagę w samorządy, prezydentów, burmistrzów, wójtów czy urzędników organizujących przetargi. Nadal jednak skorumpowany policjant czy prokurator jest ważny dla organizacji przestępczych jako swoisty wentyl bezpieczeństwa, gdy już się noga powinie.
*Zbigniew Rau, były wiceminister spraw wewnętrznych nadzorujący policję, Straż Graniczną i BOR w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. Zajmuje się badaniami nad różnymi aspektami bezpieczeństwa wewnętrznego