Sprzedaż paliw w Polsce stale rośnie. W minionym roku skoczyła o 3 proc. Choć niemal połowa stacji benzynowych w Polsce należy do operatorów niezależnych, zyski ze sprzedaży benzyn i diesla trafiają głównie do koncernów. Powód? Niska efektywność stacji prywatnych i przyzwyczajenia kierowców do tankowania w sieciach znanych i bardziej konkurencyjnych cenowo marek.
Świadczą o tym najnowsze dane Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego. Wynika z nich, że operatorzy niezależni, którzy mają prawie 46-proc. udział w rynku pod względem liczby stacji, generują zaledwie niecałe 41 proc. sprzedaży paliw. Dla porównania koncerny stanowią o 52 proc. rynku stacji, ale mają aż 54-proc. udział w nim pod względem sprzedaży. To sprawia, że wiele stacji prywatnych ma coraz większe problemy z rentownością.
Od kilku lat operatorzy niezależni, którzy dotąd stanowili o sile polskiego rynku stacji, znajdują się w defensywie. Najsłabsi znikają z rynku. W sumie w ciągu ostatnich sześciu lat ubyło blisko 1000 takich stacji. Do końca tego roku zamkniętych zostanie 300 – 600 kolejnych placówek tego typu. Tym razem przyczynią się do tego przepisy.
Zgodnie z rozporządzeniem ministra gospodarki każda stacja musi bowiem mieć odpowiednie urządzenia do monitorowania wycieków i zabezpieczenia zbiorników paliwowych. A to wymaga kosztownych modernizacji. Szacuje się, że na dostosowanie się do regulacji, które zaczną obowiązywać od stycznia 2013 r., trzeba wydać nawet grubo ponad 100 tys. zł.
Według Marka Pietrzaka, prezesa Stowarzyszenia Niezależnych Operatorów Stacji Paliw, wielu właścicieli małych prywatnych stacji, których nie stać na niezbędne inwestycje, będzie prowadzić biznes tylko do końca roku, a potem zwyczajnie go zamkną. – Operatorzy nie mają pieniędzy, a banki nie chcą dawać im pożyczek – potwierdza Krzysztof Romaniuk, dyrektor w POPiHN-ie.
Sytuację chcą wykorzystać konkurenci: Orlen, Lotos, Shell, Statoil oraz BP. Liczą, że istotnie zwiększą swoje udziały rynkowe w detalu. Robią to już zresztą – kosztem operatorów niezależnych – od kilku lat. W 2011 r. sprzedaż małych stacji prywatnych skurczyła się o prawie 4 proc. W tym samym czasie sieci zwiększyły ją o ponad 3 proc.
Według Krzysztofa Romaniuka na rynku wciąż jest miejsce na nowe stacje. – W Polsce spokojnie może działać 7000 stacji paliw – przekonuje.
Obecnie jest ich ponad 6700. Do końca roku ich liczba może spaść do 6100. Koncerny zamierzają więc uzupełnić tę lukę. Wszyscy najwięksi gracze stawiają na rozbudowę sieci zarówno poprzez uruchamianie nowych stacji własnych, jak i przejmowanie istniejących obiektów, czy to poprzez wykup, czy też poprzez umowy franczyzowe.
Ten ostatni sposób jest szczególnie popularny, bo dobrych lokalizacji pod stacje jest już niewiele. Według POPiHN w zeszłym roku większość nowych nabytków koncernów stanowiły właśnie stacje pozyskane od niezależnych operatorów. Ambitny plan rozwoju ma Grupa Lotos, która buduje nową sieć Optima. W zeszłym roku koncern otworzył pierwsze 50 obiektów, do końca tego roku chce mieć ich już w sumie 100.
PRAWO
Większe wymagania
Kluczowe przepisy, które doprowadzą do zamknięcia wielu stacji paliw, znajdują się w rozporządzeniu ministra gospodarki z 21 listopada 2005 r. w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać bazy i stacje paliw płynnych, rurociągi przesyłowe dalekosiężne służące do transportu ropy naftowej i produktów naftowych i ich usytuowanie (Dz.U. z 2007 r. nr 243, poz. 2063). Zgodnie z nimi do 31 grudnia 2012 r.u wszystkie stacje muszą być wyposażone w urządzenia do pomiaru i monitorowania stanu magazynowanych produktów naftowych, zabezpieczające przed emisją par, oraz do sygnalizacji wycieku paliw. Ponadto zbiorniki na stacji powinny posiadać m.in. dwa płaszcze. Zgodnie z przepisami taki dwupłaszczowy zbiornik nie wymaga przeprowadzania okresowych kontroli szczelności.
Placówki, które nie spełnią tych wymogów, nie mogą prowadzić działalności od 1 stycznia 2013 r.