Kto (nie) dostanie 40 000 zł dopłaty do samochodu?

Nowy program dopłat do samochodów elektrycznych rozpala emocje wśród kierowców. Rząd na ten cel zaplanował wydać z części grantowej KPO 373 mln euro czyli ok. 1,6 mld zł, co ma pozwolić na dofinansowanie 40 tys. aut EV - przy założeniu, że dopłata na osobę wyniesie 40 tys. zł.

Próg cenowy dotowanych samochodów określono w taki sposób, by do wsparcia kwalifikowały się wyłącznie niedrogie samochody elektryczne. W kategorii nowych aut limit cenowy ustalono na poziomie 225 tys. zł, a w przypadku samochodów używanych granicą jest 150 tys. zł. Rząd w ten sposób chce zablokować możliwość dopłat do zakupu aut luksusowych.

Reklama

40 000 zł dopłaty do używanego samochodu elektrycznego. Rząd zmienia zdanie

40 000 zł dopłaty mieliby dostać kierowcy kupujący używany samochód elektryczny, maksymalnie 4-letni. Teraz okazuje się, że radość mogła być przedwczesna.

– Finalną decyzję w sprawie dopłat z KPO do używanych samochodów elektrycznych podejmie resort klimatu, który skłania się ku ograniczeniu dopłat do takich aut i koncentracji na dopłatach do nowych elektryków – powiedział Jan Szyszko, wiceminister funduszy i polityki regionalnej. Skąd ten zaskakujący zwrot akcji?

Nie chcą samochodów elektrycznych gorszej jakości

Reklama

Zdaniem przedstawiciela rządu uwzględnienie rocznych lub 2-letnich samochodów w tym mechanizmie nie będzie stanowiło o jego efektywności, a może przynieść biurokratyczne trudności w jego realizacji. – Program dopłat może działać łatwiej i sprawniej, jeżeli będzie przeznaczony tylko dla samochodów nowych, ale z sufitem cenowym – stwierdził wiceminister.

Do tego z analiz przeprowadzonych przez ministerstwo klimatu i środowiska ma wynikać, że wydanie publicznych pieniędzy na używane samochody elektryczne to ryzykowny pomysł. – Nie chcemy, by dopłaty wykorzystywane były do sprowadzania do Polski używanych elektroaut gorszej jakości. Intencją polityki rozwojowej jest stymulowanie elektromobilności – tanich, dostępnych, powszechnych, nowych samochodów zeroemisyjnych – stwierdził Szyszko.

Renault ZOE / Renault

30 000 zł dopłaty do nowego auta elektrycznego. Można złomować samochód spalinowy

Jeśli nie używany samochód elektryczny, to jakie są warunki dopłaty do nowych EV? Z wcześniejszych zapowiedzi rządu wynika, że kierowcy mogą liczyć na przynajmniej 30 000 zł dotacji.

– Będą środki na 30-tysięczne dopłaty dla samochodów elektrycznych, nie tych z najwyższej półki, tylko tych ze średniej. Jeżeli ktoś będzie mniej zamożny, będzie mógł liczyć na trochę więcej. Jeżeli będzie złomowany samochód, znowu będzie można dostać jeszcze trochę więcej – wyjaśniła Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, minister Funduszy i Polityki Regionalnej. Najważniejsze warunki przewidują, że:

  • O 10 proc. wyższa będzie dopłata, jeśli kupujący samochód elektryczny złoży zaświadczenie o zezłomowaniu auta spalinowego, który był w jego posiadaniu od minimum 3 lat;
  • Mniej zamożni będą mogli wystąpić o zwiększenie dopłaty o 10 proc., jeśli dochód danej osoby był niższy niż 135 tys. zł (za rok poprzedzający złożenie wniosku o dotację);
  • Limit cenowy ma ograniczyć wsparcie najdroższych pojazdów elektrycznych. W przypadku aut nowych cena nie może być wyższa nić 225 tys. zł, a w przypadku pojazdów używanych – 150 tys. zł;
  • W przypadku leasingu czy wynajmu długoterminowego, wysokość wsparcia nie będzie mogła przekroczyć kwoty opłaty wstępnej.

Ile kosztuje Dacia Spring po nowych dopłatach?

Jak nowy program przełoży się na ceny nowych samochodów elektrycznych? Dacia Spring kosztuje od 76 900 zł. Biorąc pod uwagę 30 tys. zł dopłaty (które zapowiedziała minister Pełczyńska Nałęcz) Spring wyniesie nas 46 900 zł. Do tego jest jeszcze 10 proc. wsparcia za złomowanie starego auta i 10 proc. z uwagi na sytuację finansową.

Elektryczny MG4 z podstawową baterią 51 kWh kosztuje od 125 200 zł. Przy uwzględnieniu 30 tys. zł wsparcia ostatecznie kompaktowy EV z zasięgiem 350 km wyjdzie za 95 900 zł.

Toyota bZ4X tańsza niż benzynowa hybryda RAV4

Przy limicie cenowym na poziomie 225 tys. zł do programu łapie się np. Toyota bZ4X wyposażona w akumulator 71,4 kWh (64 kWh netto); można wybierać z trzech wersji. Podstawowa odmiana Comfort (silnik 204 KM, zasięg ponad 500 km) kosztuje dziś 193 900 zł, po uwzględnieniu 30 tys. zł nowej dopłaty cena spada do 163 900 zł. W tym scenariuszu bZ4X jest nawet tańsza od hybrydowej Toyoty RAV4.

Kryteria cenowe spełnia także Toyota bZ4X z napędem 4x4 XMODE i mocą 218 KM (dwa silniki elektryczne o mocy 109 KM – jeden przy przedniej osi, drugi przy tylnej) - japońskie auto kosztuje od 224 900 zł. Odliczenie 30 tys. zł rządowego wsparcia obniży cenę do 194 900 zł.

Toyota bZ4X / Tomasz Sewastianowicz

Renault Scenic E-Tech czy Hyundai IONIQ 5?

Hyundai IONIQ 5 2024 w bazowej wersji z akumulatorem 58 kWh i silnikiem 170 KM kosztuje od 219 900 zł, czyli mieści się w granicy. Uwzględniając do 30 tys. zł "zwrotu" z rządowego programu ostatecznie koreański samochód elektryczny wyjdzie za 189 000 zł.

Nowe Renault Scenic E-Tech w najtańszej wersji techno comfort range (60 kWh, 430 km zasięgu) kosztuje od 202 900 zł. Za większy zasięg odmiany techno long range (87 kWh, 625 km zasięgu) trzeba zapłacić 219 900 zł. Po odliczeniu maksymalnej dopłaty z nowego programu ceny spadną odpowiednio do 172 900 zł i 189 900 zł.

Renault Scenic 2024 / dziennik.pl / Maciej Lubczyński