Jak poinformowała PAP podkomisarz Magdalena Szust z zespołu prasowego śląskiej policji, pół godziny przed północą pszczyńscy policjanci z oddziału prewencji chcieli zatrzymać jadącego ulicą Katowicką opla. Samochód nie miał włączonych świateł. Gdy kierowca nie zatrzymał się do kontroli, podjęli pościg. Niedługo potem doszło do wypadku z udziałem uciekającego kierowcy, który - jak wynika z dotychczasowych ustaleń - wjechał na rondo pod prąd, doprowadzając do zderzenia z prawidłowo jadącą toyotą. Kierująca nią 51-letnia kobieta nie odniosła poważniejszych obrażeń.
Policjanci, którzy podjęli pościg za kierowcą, nie byli naocznymi świadkami tego zdarzenia - na miejsce wypadku dojechali dopiero po jakimś czasie - zaznaczyła podkom. Magdalena Szust, wskazując, iż uciekinier zdążył oddalić się od jadącego jego śladem radiowozu na znaczną odległość.
Mężczyzna zmarł w szpitalu
Kierowca opla został ciężko ranny. Reanimacja początkowo przywróciła funkcje życiowe. Na miejsce przyleciał śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Później stan rannego pogorszył się. Ostatecznie mężczyzna zmarł w wyniku odniesionych obrażeń w szpitalu w Bielsku-Białej.
Okoliczności wypadku ma wyjaśnić prowadzone w tej sprawie postępowanie. Śledczy szukają m.in. odpowiedzi na pytanie, dlaczego 33-letni kierowca opla nie zatrzymał się na wezwanie policjantów - w tej sprawie są już robocze hipotezy, których policja na razie nie ujawnia.