Firma Eurotax przygotowała zestawienie z szacunkową utratą wartości najpopularniejszych samochodów kompaktowych jeżdżących we flotach. To parametr, który przedsiębiorcy nadal rzadko biorą pod uwagę kupując firmowe auta. Najczęściej sugerują się tylko ceną samochodu i jego spalaniem. Tymczasem może się okazać, że na tańszym samochodzie stracą w okresie jego eksploatacji znacznie więcej. Innymi słowy, ze statystyk Eurotaxu wynika, że czasami lepiej kupić droższy samochód, ale przy jego odsprzedaży (np. po zakończeniu leasingu) odzyskać więcej pieniędzy.

Reklama

W swoich obliczeniach analitycy założyli, że samochód użytkowany będzie przez 36 miesięcy, a w ciągu każdego roku przejedzie średnio 30 tys. km. Czyli, gdy trafi do sprzedaży, będzie miał na liczniku 90 tys. km. Tak wygląda zestawienie kilku najpopularniejszych w Polsce modeli kompaktowych, kupowanych przez firmy:

Wartości rezydualne / Materiały prasowe

Z powyższego zestawienia wyciągnąć można trzy zasadnicze wnioski, a pierwszy z nich od razu rzuci się w oczy nawet laikowi: modele z silnikami Diesla (zaznaczone w tabeli na zielono) zdecydowanie bardziej tracą na wartości. Tylko przypadku Hyundaia możemy liczyć na odzyskanie przy odsprzedaży więcej niż 50 proc. kwoty, jaką za niego zapłaciliśmy. Nominalnie jednak utrata wartości i tak przekroczy 40 tys. zł. Znacznie gorzej wygląda to w przypadku nowego Volkswagena Golfa 2.0 TDI – w jego przypadku spodziewana „strata” przy odsprzedaży to niemal 60 tys. zł!

Reklama

Drugi wniosek: Jeżeli firmie zależy na oszczędzaniu paliwa, to zdecydowanie lepszą alternatywą niż diesel wydaje się hybryda. Z danych Eurotax wynika, że kupując Toyotę Corollę 1.8 Hybrid za 91 900 zł, po trzech latach i przejechanych 90 tys. km, sprzedamy ją o 35 tys. zł taniej. Wartość rezydualna wyniesie w tym przypadku 61,5 proc., co jest jednym z najlepszych wyników w całym zestawieniu. Co więcej, samochód ma w standardzie skrzynię automatyczną. Tylko jego zatem zdaje się nie dotyczyć trzeci wniosek, płynący z zestawienia – że automaty szybciej tracą na wartości.

Dobrze to widać na przykładzie Hyundai i30 1.0 T-GDI 7DCT – "strata" w jego przypadku to ponad 39 tys. zł, czyli niemal o 4 tys. zł więcej, niż u Toyoty. O ile w Hyundaiu z manualną skrzynią odzyskujemy przy odsprzedaży 52,6 proc. jego ceny, to wybierając wersję z automatem będzie to mniej, bo 51,9 proc. A już diesel pożeniony z automatem może być dla floty prawdziwym ciosem – Skoda Octavia 1.6 TDI ze skrzynią DSG po trzech latach warta będzie o niemal 55 tys. zł mniej, niż w dniu zakupu.

Sami przedsiębiorcy też są coraz bardziej świadomi tego, że diesel przestaje się opłacać. Teza ta znajduje odzwierciedlenie w statystykach sprzedaży aut do firm i udziale poszczególnych napędów. W danych PZPM wygląda to tak:

Sprzedaż aut do firm, udział poszczególnych napędów, dane PZPM / Materiały prasowe
Reklama

Wyraźnie widać, że silniki wysokoprężne bardzo szybko tracą rynek – ich udział w firmowym rynku zmniejszył się na przestrzeni minionych 5-6 lat z 44 do 24 proc. Zyskały na tym przede wszystkim hybrydy, które w tym roku mają już 14 proc. udziałów, podczas gdy w 2015 r. było to zaledwie 2 proc. Skąd taki trend?

Eksperci nie mają wątpliwości, że przełomowy był właśnie rok 2015 r. To wtedy wybuchła słynna afera dieselgate, której głównym „bohaterem” był Volkswagen (koncern przyznał się do fałszowania danych o emisjach spalin). Auta z silnikami wysokoprężnymi znalazły się na cenzurowanym ekologów, lekarzy i polityków. Siłą rzeczy, od diesli zaczęli się odwracać również klienci. Oczywiście same koncerny szybko udoskonaliły i „oczyściły” silniki na olej napędowy, wprowadzając do nich nowe filtry i katalizatory. Problem w tym, że jednocześnie stały się one bardziej skomplikowane i wyraźnie droższe od motorów benzynowych. Opel Astra 1.5D kosztuje o niemal 11 tys. zł więcej od wersji z mocniejszym o 15 KM silnikiem 1.2T.

Co jeszcze ciekawsze, porównywalne diesle stały się droższe nawet od hybryd! Hyundai i30 1.5 CRDi ze skrzynią automatyczną kosztuje 200 zł więcej niż Toyota Corolla Hybrid! A przy odsprzedaży Koreańczyka po trzech latach straci się 45,3 tys. zł – równo 10 tys. zł więcej, niż w przypadku auta z Japonii. Chyba trudno o lepszy i bardziej wiarygodny dowód na to, jak szybko zmienia się rynek flotowy.