Sprawą zainteresował się poseł PO i były minister sprawiedliwości, Borys Budka. Jego zdaniem, przypadek Adama Andruszkiewicza powinien jak najszybciej zbadać marszałek Sejmu. - Szkoda, że jest to poseł z ugrupowania, które wzywa o obalenia systemu, ale jak widać, korzysta z systemu wspierania posłów w sposób antysystemowy - mówi w rozmowie z "Super Expressem".

Reklama

Sam Andruszkiewicz w rozmowie z dziennikiem zapewniał, że wszystko jest w porządku, a on sam posiada umowę użyczenia samochodu. Przesłał ją nawet redakcji do wglądu. Jednak jak czytamy w artykule, nie odpowiedział już na pytanie o rozliczenie kilometrówki i kwotę, na jaką opiewa wspomniana umowa.

Tymczasem poseł Andruszkiewicz nadesłał do naszej redakcji oświadczenie, które publikujemy w całości:

Oświadczenie

Zostałem dzisiaj pomówiony o rzekome nieprawidłowości związane z tym, że podróżuję po kraju i spotykam się z wyborcami. Informuję, że moja praca polega na nieustannym przemieszczaniu się po Polsce i kontaktach z Polakami. Korzystam z pomocy moich pracowników, którzy posiadają prawo jazdy i samochody. Dzięki nim docieram do odległych miejscowości, gdzie niestety zlikwidowano możliwości dotarcia transportem publicznym. To wyjątkowo obłudne, że krytykują to przedstawiciele partii odpowiedzialnych za wykluczenie komunikacyjne setek miejscowości w naszej ojczyźnie. Przedstawię wykaz miejsc i kilometrów, które musiałem pokonać, by dostać się na umówione wcześniej spotkania z Polakami. Przykładam się do swojej pracy parlamentarnej kosztem swojego życia osobistego, z czego próbuje mi się teraz uczynić zarzut, że zbyt dużo przemieszczam się po kraju.

Zarzuty, które padają dziś z ust byłego ministra Borysa Budki są bezpodstawne. Warto w tym miejscu przypomnieć tak zwaną „afere meblową”. Podkreślę, że w odróżnieniu od rządu w skład którego wchodził pan poseł Budka nie wożę ze sobą mebli i w związku z tym koszty moich spotkań są znacznie niższe niż koszty spotkań byłego pana ministra. Przypomnę, że kosztowało to wyborców ponad ćwierć miliona złotych w trakcie kampanii wyborczej. Ponadto jestem posłem jedynego ruchu politycznego, który dobrowolnie zrezygnował z subwencji partyjnej w wysokości około 30 milionów złotych.

Adam Andruszkiewicz