Przy odrobinie dobrych chęci ze strony pracowników i podpowiedzi ze strony profesjonalistów koszty użytkowania samochodów służbowych można bardzo wyraźnie obciąć. Warto do tego podejść metodycznie i sięgnąć po dostępne na rynku szkolenia z ekojazdy.

Inwestycja się zwróci

Najpierw trochę teorii. Ekojazda (zwana także z angielska ecodriving) to metoda świadomego i kontrolowanego prowadzenia samochodu, pozwalająca na obniżenie zużycia paliwa, redukcję emisji dwutlenku węgla, ale też zmniejszenie innych kosztów eksploatacyjnych, przy jednoczesnym podniesieniu bezpieczeństwa na drodze. Jak zapewniają szkoły organizujące zajęcia z ekojazdy, kosztujące kilkaset złotych od osoby kursy, przy średnich oszczędnościach na paliwie i typowych przebiegach, zwracają się zwykle w ciągu 4–7 miesięcy. Nie można przejść obojętnie nad takimi pieniędzmi, zwłaszcza jeśli przemnoży się je przez kilkanaście, kilkadziesiąt czy nawet kilkaset samochodów w firmie.
W największym skrócie, to, czego uczą się kierowcy podczas kursów ekojazdy, to m.in. utrzymywanie stałej prędkości na jak najdłuższych odcinkach, jeśli pozwalają na to względy bezpieczeństwa. Chodzi o przyswojenie zasady, że podczas jazdy z równomierną prędkością używamy jak najwyższego biegu, i wyzbycie się skłonności do używania biegu jałowego podczas dojeżdżania do skrzyżowania lub zatrzymywania się.
Reklama
W dalszej kolejności kursanci uczą się przyspieszania dynamicznego, z mocno wciśniętym pedałem gazu. Tak, aby jak najszybciej osiągnąć zakładaną stałą prędkość jazdy. Kolejnym elementem jest nauka zmiany biegów, by przechodzić na wyższe przełożenia jak najszybciej to tylko możliwe (bez wprowadzania silnika w nadmierne obroty).
Kolejna, bardzo ważna w przypadku ekonomicznej jazdy sprawa, to nauczenie się, jak właściwie zadbać o stan samochodu i dlaczego ważna jest regularna kontrola ciśnienia w oponach. Kierowcy dowiadują się także, co, poza obniżonym poziomem bezpieczeństwa, oznacza nieserwisowanie samochodu i jazda z choćby drobnymi defektami, np. starymi amortyzatorami lub zużytymi oponami.

Bez obciążeń

No i wreszcie przygotowanie samego pojazdu, już w pełni sprawnego i z oponami odpowiednio napompowanymi, do podróży, czyli wyrzucenie z bagażnika i skrytek wszystkiego, co niepotrzebne, a jedynie podnosi ciężar pojazdu, oraz likwidacja tego, co również niepotrzebne, a tylko zwiększa opór powietrza – czyli przede wszystkim zdejmowanie nieużywanych bagażników dachowych.
Szkolenia w większości szkół mają podobny scenariusz. Najpierw jest jazda obserwowana, pod okiem instruktora. Ten nie ingeruje w styl jazdy kursanta, a jedynie szuka błędów, niedociągnięć, złych nawyków. Rejestrowane są dokładne zużycie paliwa, czas przejazdu, średnia prędkość.
Drugi etap to wykład z ekonomicznej i ekologicznej jazdy. Zwykle połączony od razu z omówieniem błędów poszczególnych uczestników szkolenia. Potem odbywa się drugi przejazd, na tym samym odcinku. Z tą jednak różnicą, że tym razem kierowcy wykorzystują już zdobytą właśnie wiedzę, a instruktor na bieżąco podpowiada, co jeszcze zmienić w stylu prowadzenia auta.
Jak przyznaje Zbigniew Weseli, dyrektor Szkoły Jazdy Renault, po tym następuje zwykle duże zdziwienie uczestników kursów. Bo nagle się okazuje, że średnia prędkość zbliżona, czas przejazdu także, a paliwa zużyto o kilkanaście, a czasem nawet o prawie 40 proc. mniej!
Zakończeniem szkolenia jest podsumowanie, podczas którego trenerzy porównują oba kontrolowane przejazdy każdego z uczestników, podkreślając wszystkie czynniki, które są jeszcze do poprawienia lub utrwalenia w codziennej jeździe.

Cienkie granice

Profesjonalni instruktorzy dadzą też wiele cenych wskazówek dotyczących eksploatowanego przez danego kierowcę auta. Warto bowiem podkreślić, że jednym z najważniejszych wskaźników wpływających na zużycie paliwa jest opór powietrza. Ten szybko rośnie, wraz ze wzrostem prędkości. Po przekroczeniu pewnych szybkości, zależnie od typu pojazdu czy modelu, natychmiast i znacznie rośnie zużycie paliwa. I okazuje się, że nawet na autostradzie o wiele lepszym pomysłem jest np. jechanie danym autem 110 km/h, a nie 130 km/h, ale za to ze stałą prędkością, bez konieczności częstego hamowania i ponownego rozpędzania. Nawet po dłuższym odcinku autostrady może się okazać, że nie osiągając aż tak wysokich prędkości, jednak jadąc płynnie, nie tracimy na czasie przejazdu.
A jak jeszcze, poza oszczędnością i wyższym bezpieczeństwem, wykorzystać umiejętności zdobyte podczas szkoleń z ekojazdy? Można wystartować w jednym z konkursów, takich jak np. coroczny ECO Fleet Manager, i wykazać się w praktyce swoimi umiejętnościami.