Punkt wydań japońskich aut znajdował się latem na odkrytym lodowisku przy hali "Olivia", a biuro sprzedaży w sportowej szatni na zapleczu lodowiska.

Dziś już prawie nikt nie pamięta, że kiedy w 1980 r. rozpoczęliśmy sprzedaż Toyoty Corolli działo się to wprost z lodowiska. Teraz najstarszym modelom tego auta chcemy zrobić zdjęcia i udokumentować ich historię - poinformowała Maja Lesińska z firmy Toyota Carter w Gdańsku.

Reklama

Pracownicy firmy wspominają, że do Gdańska po Toyoty Corolle zjeżdżali klienci z całej Polski.

Wielu ludzi mówiło wówczas, że corolla to jednorazówka. Szybko jednak przekonali się, że to trwały, nowoczesny i niezawodny samochód - dodał Jacek Habryłło z Toyota Carter.

Toyoty sprowadzała początkowo do Polski firma Motoimpex, założona przez syna ówczesnego premiera, Andrzeja Jaroszewicza. Po roku sprzedaż przejął Pol-Mot.

Toyota KE70 produkowana była od 1979 do 1984 roku. Była czwartą generacją "corolki". 74-konny motor 1.3 był najsłabszy w całej gamie.

Najmocniejszą jednostką była dostępna m.in. w Niemczech, 115-konna jednostka 1.6 litra. W Polsce mogliśmy kupować jedynie czterodrzwiowego sedana.

Reklama

Samochody sprzedawane były za dolary lub bony Pekao według cennika banku Pekao SA. Pierwsze samochody kosztowały 5100 USD, aby z czasem pod koniec lat 80. podrożeć do 7,5 tys. dolarów.

Przeciętna PRL-owska pensja wystarczała na zakup na czarnym rynku do 15 do 50 dolarów. 60-metrowe mieszkanie w Warszawie kosztowało 2000 dolarów. We Wrocławiu, Krakowie i Gdańsku - 1500-1600 dolarów. W Rzeszowie zaś 1200- 1400 dolarów.

Gdybyśmy przełożyli to na dzisiejsze realia mieszkaniowe, okazałoby się, że wtedy Corolla była tym samym, co dziś najdroższy Lexus LS 460h, kosztujący prawie 700 tys. zł - wyjaśniła Lesińska.

Kto więc był w stanie w tamtym czasie wydać tak astronomiczną kwotę na japońskie auto? Głównie byli to marynarze, właściciele niewielkich zakładów rzemieślniczych oraz ogrodnicy. Nie ważna była dla nich kwota - liczyła się jedynie dostępność samochodu.