Robert Kubica, prowadzący w Rajdzie du Var we Francji po dziesięciu odcinkach specjalnych, wypadł z trasy na przedostatniej próbie. Auto uderzyło w drzewo, pojawił się ogień. Kierowca i pilot nie doznali obrażeń, ale załoga musiała się wycofać z imprezy. Kubica był zdecydowanym liderem rajdu, ostatniej eliminacji mistrzostw Francji, pod dwóch dniach rywalizacji. Polski kierowca Citroena C4 WRC, którego pilotem jest Włoch Emanuele Inglesi, wygrał dziesięć kolejnych odcinków specjalnych i nad najgroźniejszym rywalem miał ponad pięć minut przewagi.
Do wypadku doszło na 11. OS. Na jednym ze stosunkowo wolnych zakrętów rajdowe auto prowadzone przez Kubicę wypadło z trasy, zsunęło się po zboczu i uderzyło w drzewo. Kierowcy i pilotowi udało się na szczęście szybko opuścić pojazd, który zaczął płonąć. Rywalizacja na odcinku została przerwana, na miejscu zjawiła się straż pożarna, ale Citroen C4 WRC spalił się niemal doszczętnie.
- Rozmawiałem z Robertem i mogę potwierdzić, że nic mu się nie stało. Według moich informacji, powodem wypadnięcia z trasy był prawdopodobnie błąd pilota, który źle podyktował informacje - powiedział Eryk Mełgwa, dziennikarz TVP Sport, który jest na miejscu.
Wcześniej Robert Kubica był najszybszy na wszystkich dziesięciu odcinkach specjalnych, dosłownie deklasując rywali. Doskonale rozpoczął także niedzielną rywalizację, wyprzedzając na 10. OS jadącego Porsche 996 Francuza Romaina Dumasa o ponad 14 sekund. Po tej próbie Polak miał blisko sześć minut (5.48,8) przewagi nad drugim w klasyfikacji Francuzem Cedrikiem Robertem (Peugeot 207 S2000), a przed sobą dwa ostatnie odcinki specjalne. 30-kilometrowa próba Collobrieres, którą Kubica wygrał w sobotę, okazała się jednak pechowa, a wypadek przekreślił szansę na wygranie całego rajdu. Do tego momentu były kierowca Formuły 1 zbierał pochlebne opinie, zarówno francuskich mediów, jak i obserwujących jego jazdę ekspertów.
Polak już dwukrotnie startował w Rallye du Var. W 2009 zajął 29. miejsce jadąc Clio R3, rok później był czwarty za kierownicą Clio S1600. Tydzień temu triumfował we Włoszech w rajdzie po szosach asfaltowych Trofeo di Como. Jadąc Citroenem C4 WRC z pilotem Emanuele Inglesim wygrał wówczas osiem z jedenastu odcinków specjalnych.
Kubica nadal przechodzi rehabilitację po wypadku jaki miał 6 lutego 2011 roku na trasie rajdu Ronde di Andora. Fragment metalowej bariery przebił karoserię samochodu i niemal zmiażdżył dłoń oraz łokieć kierowcy. Polak doznał także wielu innych poważnych obrażeń ciała. Od tego czasu przeszedł już kilkanaście operacji, a jednym z elementów rehabilitacji są starty w rajdach samochodowych. Na Trofeo di Como i Rallue du Var specjalnie przygotowano dla Roberta Kubicy samochód, w którym łopatki do zmiany biegów i hamulec ręczny zostały umieszczone na kierownicy.
Komentarze (61)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeKiedy się to skończy? Chyba dopiero jak się ten chłopak zabije! Szkoda że nikt nie potrafi tego przerwać i wyperswadować kubicy. Jak się zabije to winnych nie będzie!!!
To nie jego wina ze byl PIJANY i trafil w BRZOZE PANCERNA
Robert pokazał, że jest najlepszy, że jak zechce to wygra z każdym.
- W rozbijaniu aut nie ma sobie równych.
"PIERDYKNIEM BO ODWYKNIEM!"
Jedni - z uwagi na ograniczony budżet - tylko sobie od czasu do czasu pierdykną pół literka i pierdykną starym zdezelowanym fiacikiem punto w starą zgaszoną z uwagi na kryzys latarenkę uliczną w ciemnym zaułku, a inni, których na to stać albo znajdą jelenia sponsora - w świetle jupiterów i w blasku sławy pierdykną od czasu do czasu fabrycznie nowym kosztownym samochodem rajdowym w drzewo lub barierkę na specjalnie przygotowanej zamkniętej trasie!!!
Polacy to po prostu banda nałogowych szaleńców!
"PIERDYKNIEM BO ODWYKNIEM!"
Jedni - z uwagi na ograniczony budżet - tylko sobie od czasu do czasu pierdykną pół literka i pierdykną starym zdezelowanym fiacikiem punto w starą zgaszoną z uwagi na kryzys latarenkę uliczną w ciemnym zaułku, a inni, których na to stać albo znajdą jelenia sponsora - w świetle jupiterów i w blasku sławy pierdykną od czasu do czasu fabrycznie nowym kosztownym samochodem rajdowym w drzewo lub barierkę na specjalnie przygotowanej zamkniętej trasie!!!
Polacy to po prostu banda nałogowych szaleńców!
Jakby dojechał do mety z 10 minutami przewagi nad drugim, to wtedy haterzy by pisali, że chciał się popisać, albo że wygrał ze słabeuszami.
Robercie, jeśli specjalnie wypadłeś z trasy, to ja to rozumiem. - Niech ktoś inny sobie wygra, ale pokazałeś, że jesteś mistrzem. I niech to wystarczy.
Jak zwykle ludzie nie lubia sluchac ostrzezen i "prorokow" ktorych obficie zabijali. Pismo Swiete mowi o tym!