620 metrów sześć. drewna o łącznej wartości 100 tys. zł skradziono w ubiegłym roku z lasów w Małopolsce.

Złodziei drewna ubywa. Jeszcze kilkanaście lat temu z lasów ginęło go rocznie ok. 7,5 tys. metrów sześć. Najczęściej znika drewno opałowe, czyli m.in. buk, sosna lub dąb, zależnie od terenu, na jakim dochodzi do kradzieży. I zwykle zabierane są metrówki, które łatwo wrzucić nawet do bagażnika samochodu.

Reklama

Sukcesywnie ubywa też kłusowników. W całym 2010 r. odnotowano tylko kilka przypadków zabijania zwierząt. Łupem były cztery sarny, dwa dziki, jeleń oraz ryby z gospodarstwa rybnego Nadleśnictwa Dąbrowa Tarnowska.

Zwierzęta nie tylko łapano na wnyki, których każdego roku leśnicy znajdują w lasach tysiące. Zdarzają się też strzały z broni palnej. Nie wiadomo natomiast, ile inwentarza zniknęło z lasów bez pozostawiania śladów przez kłusowników.

Ostatnio największy problem, zwłaszcza w nadleśnictwach górskich, stanowią kierowcy quadów i motocykli crossowych, którzy wbrew przepisom wjeżdżają do lasów. W 2010 r. stwierdzono 613 podobnych przypadków. Grzywną ukarano lub pouczono 554 sprawców.

Kontrole prowadzone wspólnie przez policję i Straż Leśną tylko dodają adrenaliny kierowcom, którzy zwykle jeżdżą nieoznakowanymi pojazdami, w kaskach, przez co są nierozpoznawalni.

Aby udowodnić winę, trzeba kierowcę quada złapać na gorącym uczynku - pisze "Dziennik Polski".