O zdarzeniu, do którego doszło kilka dni temu, poinformował rzecznik Komendy Rejonowej Policji Warszawa II podkom. Robert Koniuszy.
Oficer dyżurny wysłał na ul. Dominikańską na Mokotowie nieumundurowaną załogę z wydziału wywiadowczo-patrolowego. Z informacji, którą otrzymała policja, wynikało, że dwóch mężczyzn "coś robi przy samochodzie marki Nissan Pixo".
Policjanci po cywilnemu
Wywiadowcy pojechali na miejsce nieoznakowanym radiowozem. Zauważyli, że przy aucie z wybitą tylną szybą i otwartą pokrywą silnika stoi dwóch mężczyzn. Jeden z nich robił coś pod maską, a następnie podchodził do ludzi, pytając, czy nie mają klucza, ponieważ on chce odkręcić akumulator - zrelacjonował podkom. Koniuszy.
Złodziej poprosił policjantów o pomoc
Po chwili jeden z mężczyzn podszedł do radiowozu. Zapytał policjantów, czy mają klucz trzynastkę, bo chciałby odkręcić akumulator, albo kable do uruchomienia auta, i czy mogliby pomóc w jego uruchomieniu. Dodał, że on z kolegą chce odjechać tym samochodem, podkreślił jednak, że będzie kierował jego kolega, ponieważ jest mniej pijany. Mężczyzna trzymał w rękach panel od radia samochodowego - wyjaśnił rzecznik.
Policjanci okazali zaskoczonemu mężczyźnie legitymacje służbowe i zapytali, do kogo należy samochód. 48-latek oświadczył, że nie wie. Wyjaśniał, że auto stoi w tym miejscu od długiego czasu, bez tablic rejestracyjnych. Uznał więc, że nie należy do nikogo. Dlatego postanowił przyjechać w to miejsce, żeby zabrać pojazd i trochę na nim zarobić. Zabrał ze sobą kolegę, z którym przyjechał autobusem. Po czym wszedł do nissana przez tylną, wybitą szybę, otworzył maskę, żeby sprawdzić akumulator, ale był wyładowany - tłumaczył.
Złodzieje zatrzymani
Chwilę później obaj zostali zatrzymani i osadzeni w policyjnym areszcie. W toku dalszych czynności policjanci ustalili właściciela samochodu i przyjęli od niego zawiadomienie o przestępstwie - podał.
48-latek usłyszał zarzuty usiłowania kradzieży pojazdu oraz kradzieży panelu radia samochodowego. "Jego 54-letni kolega, który został przez niego przybrany do pomocy, został przesłuchany i zwolniony" - dodał podkomisarz.
Postępowanie w tej sprawie jest prowadzone pod nadzorem Prokuratury Rejonowej Warszawa Mokotów.
Za zarzucane podejrzanemu czyny może grozić do 5 lat więzienia.
Autor: Bartłomiej Figaj