Spełniamy obietnice i poprawiamy bezpieczeństwo ruchu w Warszawie. Rozstrzygnęliśmy przetarg na zakup i montaż sześciu fotoradarów na moście Poniatowskiego. Urządzenia powinny stanąć tam wiosną. Zastąpią tymczasowe rozwiązanie - patrole policji drogowej opłacane przez miasto od 2019 roku - napisał na Twitterze prezydent stolicy Rafał Trzaskowski.
- Firma Lifor z Bytomia dostarczy i zamontuje sześć fotoradarów na moście Poniatowskiego za 1 mln 826 tys. zł- poinformowała Gałecka. - Jeszcze przed świętami rozstrzygnęliśmy przetarg, co pozwala na podpisanie umowy z wykonawcą - dodała.
Miasto podkreśla, że z mostu Poniatowskiego codziennie korzystają tysiące warszawiaków. Są wśród nich zarówno kierowcy, jak i piesi oraz rowerzyści. Dla prowadzących samochody to długi, prosty odcinek drogi z dwoma pasami ruchu w każdą stronę (jeden częściowo zajęty przez buspas), zachęcający ich do jazdy szybszej niż przepisowe 50 km/h, a miejscami 40 km/h.
- Naszym celem jest poprawa bezpieczeństwa poprzez przypilnowanie przestrzegania przepisowej prędkości. Pomoże w tym sześć fotoradarów, na które przetarg właśnie rozstrzygnęliśmy - zaznaczała Gałecka.
Jak wskazała, ofertę przetargową złożył tylko jeden chętny – bytomska firma Lifor. - Po przeanalizowaniu opiewającej na 1 mln 826 tys. zł jej propozycji uznaliśmy, że nas satysfakcjonuje - powiedziała Gałecka.
Po zamontowaniu, fotoradary zostaną przekazane do obsługi Głównemu Inspektoratowi Transportu Drogowego w ramach systemu CANARD. Zostaną ulokowane w ten sposób, że po trzy znajdą się po północnej i południowej stronie przeprawy. Będą zamontowane w pobliżu wieżyc i przystanków tramwajowych od strony lewobrzeżnej. Ich instalacja możliwa była dzięki zgodzie konserwatora zabytków.
Pierwotnie miasto planowało utworzyć na moście Poniatowskiego odcinkowy pomiar prędkości, czyli zainstalować urządzenia, które mierzyłyby prędkość kierowców na całym odcinku. Odstąpiło jednak od tego pomysłu po dwóch nieudanych przetargach. - Za pierwszym razem nie wpłynęła żadna oferta, a za drugim zgłosiła się jedna firma, która realizację inwestycji wyceniła na blisko 5 mln zł – czyli prawie trzykrotnie więcej niż oczekiwaliśmy - wyjaśniła rzeczniczka stołecznego ratusza.
Jak dodała, prawdopodobnie wynikało to z tego, że odkąd prawo do korzystania z automatycznych urządzeń nadzoru ruchu odebrano samorządom, takich urządzeń w praktyce nikt w Polsce nie kupował. W efekcie certyfikowany sprzęt oferuje tylko jedna firma, która zaproponowała cenę znacznie przekraczającą założenia miasta.
We wrześniu, w ramach ogłoszonego przez miasto przetargu, przez kilka godzin trwało testowanie urządzeń. Dokonywane wtedy pomiary nie były wiążące i jeśli ktoś przekroczył prędkość, wówczas jeszcze uszło mu to na sucho. Informowało o tym zresztą wprowadzone odpowiednie oznakowanie. Kierowcy jednak, widząc charakterystyczne żółte "skrzynki", jechali w tym miejscu zgodnie z przepisami.