Izera, polski samochód elektryczny zadebiutował latem jako pięciodrzwiowy hatchback i SUV. A prace nad autami trwały od 2016 roku, kiedy to padły pierwsze słowa premiera Morawieckiego o milionie elektryków. Teraz spółka ElectroMobility Poland zdecydowała się wyciągać spod koca czerwony model. Prototyp pojawił się na pustym, zamkniętym jeszcze odcinku obwodnicy warszawskiej S2.
Bez rejestracji. Na lawecie i o własnych siłach
Z naszych ustaleń wynika, że samochód na plan filmowy dotarł na lawecie ale przed kamerą jeździł o własnych siłach. Jednak zastosowany w nim napęd daleki jest od docelowego – zespół ukryty pod karoserią służy co najwyżej do przemieszczania się w czasie pokazów.
Produkcja w 2023 roku?
– Należy pamiętać, że to na razie prototypy, a nie gotowe auta, które za chwilę zobaczymy na naszych ulicach. Jednak mogę zapewnić, że modele wdrożone do produkcji w 2023 roku nie będą odbiegać charakterem od prototypów – zapewniał w dniu premiery Piotr Zaręba, szef EMP.
Według zapewnień rządu Izera ma być produkowana w fabryce wybudowanej na Śląsku. Z myślą o nowym zakładzie we wrześniu decydenci oglądali tereny w Jaworznie i Rudzie Śląskiej.
Dwie pojemności baterii. Zasięg – 400 km
– Planujemy wprowadzenie dwóch pojemności baterii. Samochodami będzie można przejechać do 400 km na jednym ładowaniu. Bez problemu naładujemy je w domowych ładowarkach typu "powerwall" i szybkich stacjach ładowania – stwierdził Łukasz Maliczenko, dyrektor ds. rozwoju technicznego produktu EMP.
Z deklaracji spółki wynika, że zastosowany w samochodach elektryczny napęd pozwoli przyspieszyć od 0 do 100 km/h w niecałe 8 sekund.
Włoski styl
Nad wyglądem Izery, wraz z zespołem polskich inżynierów i stylistów, pracowali m.in. projektanci z Torino Design. To prywatne, niezależne włoskie studio stylistyczne, założone 15 lat temu przez Roberto Piattiego, które pracuje z europejskimi i światowymi markami, w tym również z segmentu premium. Konsultantem projektu był Tadeusz Jelec, wieloletni projektant Jaguara.
Czy to sukces, że Izera jeździ? Szampana będzie można odbić, kiedy już zostanie wybrana platforma, która jest najdroższym elementem auta. Nie znamy też lokalizacji fabryki. Trzeba jeszcze zbudować auta do testów drogowych. Kiedy już ruszy produkcja (?) pozostaje ostatni drobiazg – znalezienie chętnych, którzy zamiast elektrycznego Nissana, Tesli, Hyundia czy VW wybiorą Izerę. A tu może być pod górkę...