Tomasz Sewastianowicz: Elon Musk z Poznania - tak nazywają pana znajomi. EVgarage będzie wielkopolską Teslą?
Krzysztof Przybek: EVgarage to moja firemka, jestem fanem samochodów elektrycznych, a konkretniej konwersji na napęd elektryczny. Z wykształcenia jestem akustykiem, można więc powiedzieć, że laikiem albo amatorem, ale od wielu lat hobbystycznie zajmowałem się samochodami, sukcesywnie pogłębiając swoją wiedzę i umiejętności. Dwa lata temu miałem możliwość wyjazdu do Kalifornii, gdzie pracowałem w firmie zajmującej się konwersją klasycznych samochodów na napęd elektryczny i to jest coś, co całkowicie mnie zafascynowało. A do Elona Muska mi raczej daleko, jednak zależy mi na promowaniu pojazdów elektrycznych w Polsce.
Skąd pomysł na zbudowanie auta elektrycznego?
Od kliku lat myślałem o zbudowaniu własnego "elektrowozu". Głównie dlatego, że zawsze kombinowałem trochę inaczej niż wszyscy - lubię szukać niekonwencjonalnych rozwiązań. Dodatkowym argumentem było też niezadowolenie z pewnych aspektów użytkowania samochodów spalinowych. Z całą pewnością jest to największy projekt, jaki do tej pory realizowałem samodzielnie, natomiast nie jest pierwszy w ogóle.
To znaczy?
Poza autami, przy których pracowałem w USA, zbudowałem sobie daihatsu cuore do jazdy na co dzień, którym czasami pojawiam się na treningach organizowanych na torach (Track Day). Zamontowałem w nim silnik generujący o 40 proc. większą moc niż oryginalnie i wszystkie wspierające go elementy: lepsze hamulce, twardsze zawieszenie, kilkanaście rozmiarów większe opony itd. W zasadzie nie było to nic szczególnie odkrywczego, ale mogłem nauczyć się wielu rzeczy, które później przydały się lub przydadzą przy obecnym projekcie auta elektrycznego. Także od strony formalnej musiałem załatwić kilka spraw, by móc legalnie jeździć takim autem np. wpis parametrów nowego silnika do dowodu rejestracyjnego. Na dniach zakończę też montaż prostego napędu elektrycznego do roweru, w którym wykorzystałem akumulatory litowe z recyklingu.
Ktoś pomaga? Gdzie to wszystko powstaje?
Warsztat mieści się w piwnicy mojego domu. Mam tam dwa pomieszczenia garażowe do dyspozycji. Znakomitą większość pracy wykonuję sam. Przy projektowaniu elementów pomaga mi kolega - on zna program CAD jak własną kieszeń. W razie wątpliwości radą służy także szef firmy, w której pracuję. Generalnie najbardziej pomagają rodzice, a zwłaszcza tata - zarówno finansowo jak i w kwestiach technicznych, ponieważ jest inżynierem z wieloletnim stażem.
Jak zrobić elektryczny samochód domowym sposobem? To łatwizna?
To łatwiejsze o tyle, że nie buduję go od podstaw, lecz wykonuję konwersję. Samochodem, nad którym pracuję, jest daihatsu sirion pierwszej generacji. Ale nie jest to tylko wstawienie napędu elektrycznego, a raczej remont całego auta - cały nowy układ hamulcowy, zawieszenie, lakier itd.
Silnik, który wybrałem, to HPEVS AC-50, czyli amerykańska jednostka indukcyjna dedykowana do aut elektrycznych. Wytworzy 72 KM mocy i 160 Nm momentu obrotowego. Zbiornik paliwa oraz inne zbędne elementy ustąpią miejsca zestawowi akumulatorów litowych. Usunę sprzęgło i tradycyjną skrzynię biegów - nie będą potrzebne. Kwestia akumulatorów pozostaje jeszcze otwarta, pewne jest natomiast, że będzie to pakiet o napięciu około 118 V i energii zgromadzonej w okolicach 16 kWh.
Zasięg? Jak długo będą ładować się akumulatory?
Zespół akumulatorów, o którym wspominałem zapewni zasięg około 100 km. Ładowanie od zera do 100 proc. potrwa prawdopodobnie 7 godzin.
To będzie dziarski wózek?
Prędkość maksymalna będzie ograniczona przełożeniem przekładni i wyniesie ok. 130 km/h. Prędkość użytkowa to jakieś 100 km/h. Volkswagen garbus z tym samym silnikiem przyspiesza w 8 s do setki. Przy braku zmiany biegów spodziewam się, że moje auto przyspieszy w jakieś 10-11 s.
Za ile przejedzie 100 km?
Koszt przejechania 100 km według podstawowej taryfy w Poznaniu to jakieś 8 zł.
Daleko do końca prac? Kiedy samochód pojawi się na drodze?
Może to dziwne, ale największą przeszkodą w realizacji takiego projektu jest ograniczenie czasowe. Nie mogę sobie pozwolić na to, by nie pracować i zająć się tylko autem - wszystkie prace wykonuję w wolnych chwilach. Dlatego właśnie budowa samochodu, którą mógłbym zakończyć może nawet w 3 miesiące, ciągnie się już rok i pewnie potrwa jeszcze trochę. Teraz jestem w trakcie lakierowania. Gdy auto zostanie polakierowane i da się je składać, wtedy będzie już z górki - termin zakończenia budowy na wiosnę jest jak najbardziej realny.
To droga sprawa?
Wszystko wskazuje na to, że cały projekt zamknie się w kwocie ok. 50 tys. zł. Można dywagować, czy to dużo, czy mało, ale w tym przedziale wybór samochodów elektrycznych ogranicza się w zasadzie do dwóch modeli z rynku wtórnego. Nissan leaf drugiej generacji raczej przekroczy tę kwotę. Dlatego uważam, że to interesujące rozwiązanie - zwłaszcza że będę jeździł dokładnie takim autem, jakim chcę.
Auta elektryczne wyprą spalinowe?
Samochody elektryczne są przyszłością, zwłaszcza w aglomeracjach miejskich. I tu nawet nie chodzi o niski koszt eksploatacji czy ekologię, ale o samą przyjemność z jazdy. W przypadku auta na prąd cały moment obrotowy kierowca dostaje już od chwili uruchomienia - frajda z ruszania jest niesamowita.
Plan na przyszłość?
Trudno prorokować, co życie przyniesie. Na pewno będę chciał zbudować auto dla mojej mamy na bazie jakiegoś małego youngtimera. Moim marzeniem jest budowa elektrycznej wyścigówki i start w Górskich Samochodowych Mistrzostwach Polski.