Fotoreporterzy Faktu przyłapali rządową kolumnę z premierem Tuskiem na tym, jak mknie przez skrzyżowanie na czerwonym świetle.
Szef rządu jechał do swojej kancelarii. Bulwarówka zauważa, że w żadnym z samochodów nie było włączonego "koguta".
Premier jeździ limuzyną, która ma specjalnie wzmocnioną karoserię. W opinii tabloidu nawet takie zabezpieczenia mogłyby nie pomóc, gdyby w limuzynę Biura Ochrony Rządu uderzył szybko jadący samochód.
Co na to policja? Gdyby "zwykły" kierowca przejechał przez skrzyżowanie "na czerwonym", wówczas drogówka ukarałaby go mandatem do 500 zł a do konta mundurowi dopisaliby 6 punktów karnych.