Obrona walczyła o uchylenie skazania, ale do ostatniej chwili nie przesądzała, jakie orzeczenie powinno zapaść. Jeden z obrońców dziennikarza mecenas Jacek Dubois mówił, że jego celem "jest uzyskanie kary sprawiedliwej".
Jak mówił Schopenhauer, z karą jest jak z lekarstwem: we właściwej dawce pomaga, natomiast przedawkowana staje się trucizną. Wydaje mi się, że sąd przedawkował - dodaje mecenas.
Jacek Dubois zwraca uwagę, że sąd - jego zdaniem - nie wziął pod uwagę wszystkich okoliczności sprawy, jak chociażby stanu zdrowia skazanego i jego sposobu zachowania się przed zdarzeniem.
Sąd jako jedyną okoliczność łagodzącą przyjął niekaralność, zapominając, że jest to osoba, która przez wiele lat wzorowo służyła społeczeństwu - podkreśla mecenas.
W styczniu Sąd Rejonowy skazał Macieja Z. na 3 lata więzienia i 8 lat zakazu prowadzenia pojazdów. Sąd podkreślił, że kierowcy drastycznie naruszający podstawowe zasady ruchu muszą się liczyć z karami więzienia bez zawieszenia.
Ferrari prowadzone przez dziennikarza rozbiło się o filar wiaduktu na Mokotowie, 5 lat temu. Samochód jadący z prędkością 150 km/h - na odcinku, gdzie obowiązywało ograniczenie do 50 km/h - rozpadł się i stanął w płomieniach. Zginął jadący z Maciejem Z dziennikarz "Super Expressu" Jarosław Zabiega.
Komentarze(21)
Pokaż:
Chyba nikt z was nie wierzy że ten kretyn spędzi w więzieniu chociaż jeden dzień.
Dostanie jeszcze komfortowy pokoik ,gry komputerowe i moze jakas laseczke zeby jemu sie nie nudzilo.
Przecietny czlowiek to by pewnie z pierdla nie wyszedl a napewno dostalby ze 20 lat.
Za niewielką kradzież. Problem w tym , że nie miał dobrego obrońcy.
Wyrok w sprawie zientarskiego jest skandalem.