Najchętniej kupowanym autem była Toyota Auris (551 sztuk). Sprzedaż nowych samochodów spada, ale zdaniem ekspertów z Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar zmianami w prawie można by tę tendencję odwrócić.
Polski rynek ma potencjał, a mimo to wciąż znajdujemy się w ogonie Europy, jeśli chodzi o sprzedaż nowych samochodów. Współczynnik chłonności rynku - jak informuje Wojciech Drzewiecki, prezes Instytutu Samar – stawia Polskę na 23. miejscu w Unii Europejskiej.
– Na razie nie spodziewałbym się zmian w trendach sprzedażowych. Wydaje mi się, że sprzedaż będzie mniejsza niż w roku ubiegłym, nasze prognozy mówią o spadku do poziomu ok. 255 tysięcy sprzedanych i zarejestrowanych samochodów w Polsce. To mało jak na tak duży kraj – prognozuje Wojciech Drzewiecki.
Jak pokazują dane z rynku, klienci, którzy decydują się na wymianę auta na nowe coraz częściej zwracają uwagę na koszty eksploatacji, przede wszystkim spalanie paliwa, koszty utrzymania i utraty wartości pojazdu. Przykładowo świetną sprzedaż pokazała w ubiegłym roku Toyota Yaris z silnikiem hybrydowym, której spalanie nie przekracza 5 litrów na 100 kilometrów. Ten model auta kupują przede wszystkim klienci indywidualni.
– Klienci starają się wybrać auto, które z jednej strony spełni wszystkie pokładane w nim nadzieje, spełni nasze wymagania, w większości przypadków muszą to być samochody rodzinne, a więc stosunkowo duże, ale i oszczędne, a więc to zużycie paliwa musi być najniższe z możliwych – podkreśla Wojciech Drzewiecki. – Kiedy weszliśmy do Unii Europejskiej kupowaliśmy to, co nam wpadło w ręce, bardzo często auta z dużymi silnikami, to wszystko nas bawiło, zresztą wtedy koszty paliwa były nieco inne. Dzisiaj sytuacja się zmienia.
Ku temu też powinna zmierzać polityka władz. Zdaniem prezesa Samaru, rząd powinien wprowadzić ułatwienia podatkowe, które mogłyby wpłynąć na cenę, a co za tym idzie, również na zainteresowanie nowymi autami.
– Naprawy wymaga obszar podatkowy, związany z podatkiem VAT. Drugi to jest podatek akcyzowy, który powinien zostać zlikwidowany i zastąpiony nową formułą podatkową – twierdzi Drzewiecki. – Trzecim elementem jest system kontroli technicznej. System powinien wyłapywać auta, których już nie da się naprawić, które już nie powinny jeździć po polskich drogach.
Jedną z propozycji jest próba rozwoju rynku "od dołu". Miałoby to polegać na wprowadzeniu takich rozwiązań podatkowych, które sprawią, że bardziej będzie opłacało się kupować nowe samochody. Krokiem w tę stronę jest wprowadzenie podatku od emisji spalin, takie rozwiązanie obowiązuje m.in. w Holandii. W ten sposób rząd premiuje użytkowników małych samochodów miejskich, które charakteryzują się niskim spalaniem.
Na produkcję takich aut stawiają coraz częściej również koncerny samochodowe. Toyota, zachęcona sukcesem sprzedaży hybrydowego Yarisa i powodzeniem, zamierza w połowie kwietnia wprowadzić na rynek Aurisa z napędem hybrydowym. Tym bardziej, że nowa wersja tego samochodu cieszy się dużym zainteresowaniem klientów – była liderem sprzedaży w pierwszych trzech tygodniach marca. Jak zapewniają przedstawiciele koncernu, najbardziej zaawansowany technologicznie Auris będzie kusić nie tylko dobrą ceną, ale i niskimi kosztami użytkowania.
Koncerny motoryzacyjne wciąż zastanawiają się nad tym, jak zwiększyć sprzedaż. Tym bardziej, że polski rynek wciąż kształtowany jest przez firmy, które raz na jakiś czas wymieniają swoją flotę.
– Polacy do prywatnego użytku kupują niewiele aut. Podstawowym klientem jest dzisiaj klient instytucjonalny, to on decyduje o końcowym kształcie rynku. Stąd najpopularniejszym samochodem kupowanym w Polsce jest auto z segmentu klasy niższej-średniej, a nie auta małe, jak to jest na innych rynkach Europy – wyjaśnia szef Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar.
Jednak – jak przyznaje – segment klientów indywidualnych w kraju też stopniowo rośnie, chociaż Polacy ostrożnie planują takie zakupy
??? W jakiej ty żyjesz erze? 3,4. Człowieku. Teraz za ok. 60 tyś. kupisz najnowszą 7, które zastała Samochodem Roku. W standardzie praktycznie wszystko to warto mieć, chyba że potrzebujesz zaawansowane systemy to trzeba dopłacić.
Zwykłych Polaków nie stać na kupno nowych samochodów - dealerzy powinny sprowadzać używane, sprawdzone z niskim przebiegiem i gwarancją - może wtedy cena byłaby niska i zdołaliby ściągnąć statystycznego Kowalskiego do salonu.
Policzmy VW Golf ulubiony samochód Polaków - na razie w wersji III i IV kosztuje 60 tys zł bez lakieru. Polak zarabiając 1 500 zł miesięcznie może sobie go kupić po 3 latach 4 miesiacach, gryząc do tej pory ściany pod mostem, bo na mieszkanie i jedzenie nie starcza. Jeśli Polak odłoży z tych 1500 zł ( jakim cudem ) po 500 zł miesięcznie to zaoszczędzi te 60 000 zł po 10 latach gdy Golf będzie kosztował już 90 000 zł.
Dlatego jak mawiali wielcy klasycy w biznesie - pierwszego Golfa polak musi dobie ukraść, bo realnie się go nie dorobi.