Szef szkolenia Służby Ochrony Państwa postanowił sprawić niespodziankę funkcjonariuszom. Wieczorem wsiadł za kierownicę służbowego samochodu i wybrał się do ośrodka szkoleniowego w Raduczu w woj. łódzkim. Droga wiodła przez las. Gdy już dojeżdżał do ośrodka, doszło do zderzenia z łosiem – relacjonuje tvn24.pl.
– Na drogę wybiegły dwa łosie. Jednego udało się ominąć, ale w drugiego uderzył. Samochód jest delikatnie pokiereszowany, ale funkcjonariuszowi nic się nie stało – powiedział Bogusław Piórkowski, rzecznik SOP. Dodał, że zwierzęta uciekły, a samochód z miejsca kolizji odjechał na lawecie.
Za kierownicą miał siedzieć Marcin Dryja, nowy dyrektor utworzonego niedawno XIV zarządu szkolenia.
– Zasada jest taka, że gdy szef "szkoleniówki" chce zrobić niezapowiedzianą kontrolę, to powinien jechać sam, bez kierowcy. W przeciwnym razie zaraz po wyjechaniu kierowcy z garaży w Raduczu już by wiedzieli, że będzie kontrola – tłumaczy jeden z informatorów.
Stąd stłuczka świeżo upieczonego dyrektora, który planował "tajną" kontrolę zaczęła krążyć wśród funkcjonariuszy SOP w formie żartów i kpiarskich filmików. Na jednym z nich z lasu wybiega łoś i krzyczy: Uwaga! Panowie! Dyrektor przyjechał!