Volkswagen ID.3 jest pierwszym autem niemieckiej marki opartym na stworzonej od podstaw platformie MEB przystosowanej wyłącznie do napędu elektrycznego. Prace nad nim trwały cztery lata. Tyle zajęło stworzenie e-auta od szkicu na kartce po premierę seryjnego modelu. A jak jest z ochroną pasażerów na pokładzie nowego Volkswagena na prąd? Sekrety zastosowanych rozwiązań odsłania Stefan Hagen, odpowiedzialny za bezpieczeństwo konstrukcji, w szczególności podczas zderzeń bocznych.
Ekspert wskazuje, że oprócz wszystkich skomplikowanych rozwiązań związanych z zabezpieczeniem w razie wypadku akumulatora o wysokim napięciu, w przypadku ID.3 bardzo ważna była również ochrona podróżujących nim ludzi.
– Dodatkowe systemy powinny wywindować na nowy poziom bezpieczeństwo, które gwarantuje ID.3. Temu służy, między innymi, seryjnie montowana innowacyjna środkowa poduszka powietrzna, która napełnia się między przednimi fotelami i powinna zapobiegać kolizji głów kierowcy i siedzącego obok niego pasażera w wypadku zderzenia w bok auta – powiedział Hagen i zaznaczył, że niezwykle trudny był sam proces programowania czujników, ponieważ nikt wcześniej nie zajmował się opisem zderzenia bocznego z takiego punktu, a na prace badawcze było bardzo mało czasu.
W ocenie inżyniera ID.3 jest samochodem tak samo bezpiecznym, jak auta napędzane silnikiem spalinowym.
– Wyjątkowo solidnym elementem konstrukcji są fragmenty nadwozia, które w razie wypadku chronią akumulator o wysokim napięciu. Dzięki nim samochód jest niewiarygodnie sztywny. Odzwierciedlają to jego stosunkowo niewielkie odkształcenia w wewnętrznych testach zderzeniowych – wyjaśnił.
Hagen stwierdził, że najbardziej ekscytującą chwilą był dla niego pierwszy test zderzeniowy zrealizowany we wrześniu 2018 r.
– Teraz mamy możliwość testowania auta z produkcji przedseryjnej "w realu", ale wszystkie wcześniejsze crash-testy ID.3 odbywały się wyłącznie w świecie wirtualnym. Po tym, jak spędziliśmy ogromnie dużo czasu na teoretycznym opracowywaniu i planowaniu wszystkiego nadszedł moment, aby po raz pierwszy przetestować prototyp w rzeczywistości. To było dla mnie wielkie wydarzenie – powiedział.
Ale na czym polegały próby? Inżynier Volkswagena wyjaśnił, że w początkowej fazie jego zespół miał do dyspozycji tylko siedem prototypów, które posłużyły do przeprowadzenia różnych zderzeń – czołowych, bocznych i w tył auta.
– Szybko stało się oczywiste, że konstrukcja pojazdu nie może być opracowana na podstawie tych jednostkowych prób. W tym miejscu wkracza symulacja, bez której rozwój nowoczesnego auta nie byłby po prostu możliwy. Konstrukcja nadwozia i systemy bezpieczeństwa zostały zaprojektowane i zoptymalizowane w symulacjach komputerowych jeszcze na długo przed pierwszym testem zderzeniowym. Dzięki temu zaoszczędziliśmy dużo czasu, ponieważ słabe punkty dało się wcześnie zidentyfikować, skorygować i wyeliminować. Mimo to prawdziwe testy zderzeniowe są niezbędne do potwierdzenia słuszności założeń konstrukcyjnych i do uzyskania homologacji, szczególnie w wypadku samochodu tak innowacyjnego jak ID.3. I ta zasada nie zmieni się w najbliższej przyszłości – skwitował Hagen.
W chwili rozpoczęcia sprzedaży Volkswagen ID.3 będzie oferowany z trzema akumulatorami litowo-jonowymi do wyboru. Z zestawem podstawowym o pojemności (45 kWh) przejedzie 330 km (wg normy WLTP). Wariant średni 58 kWh, który ma być najpopularniejszy, zapewni 420 km zasięgu. Korzystając ze stacji szybkiego ładowania prądem o mocy 100 kW w ciągu 30 minut auto można zasilić do pojemności wystarczającej na pokonanie 290 km (według WLTP) lub 200 km podczas jazdy z prędkością autostradową – to znacznie więcej niż dotychczas w samochodach kompaktowych. ID.3 z największym akumulatorem (77 kWh) to imponujące 550 km podróży bez przystanku na ładowanie. Tu akumulator można "uzupełnić" prądem zmiennym o maksymalnej mocy 11 kW lub stałym o mocy do 125 kW.
W Polsce cena seryjnego ID.3 z akumulatorem o najmniejszej pojemności ma wynosić ok. 130 tys. zł. Pierwsze samochody zostaną dostarczone klientom w połowie 2020 roku.