Zdaniem gazety, każdy normalny człowiek po spowodowaniu samochodowego wypadku musiałby słono zapłacić. Tymczasem, jak wynika z relacji "Faktu", Zbigniew Chlebowski konsekwencji nie poniósł.
7 października były polityk PO swoim BMW miał uderzyć w tył innego auta. Wezwana na miejsce policja nie miała wątpliwości co do winy Chlebowskiego, który musiał również dmuchnąć w alkomat. Mundurowi jednak nie sięgnęli po bloczek z mandatami - skoczyło się na pouczeniu.
Tymczasem, zdaniem "Faktu", każdy zwykły Polak zapłaciłby 500 zł mandatu i punkty karne.