Przed budynek dyrekcji jedenastoma autokarami przybyło kilkuset pracowników zakładów na północy Francji, które mają być zamknięte. Miejsce zdarzenia otoczył kordon policji, którą protestujący obrzucili jajkami, puszkami z farbą i z napojami. Podpalono sterty opon powodując chmury czarnego dymu.

Reklama

Policja użyła gazów łzawiących. Protestujący przekonują, że próbują bronić fabryki, żeby przeżyć. Jeden z działaczy związkowych mówił : "Jesteśmy rozwścieczeni do granic możliwości. Tysiąc dwieście osób wyrzucają na bruk."

Ogłoszony sześć lat temu plan restrukturyzacji fabryki nie powiódł się, a amerykański inwestor wycofał się tłumacząc, że Francuzi pracują trzy godziny dziennie, a resztę dnia strajkują. Słowa te wywołały kąśliwe uwagi prasy i gwałtowną reakcję jednego z ministrów.