Tuż po tym, jak Peugeot ogłosił znaczną redukcję zatrudnienia i podał fatalne wyniki finansowe, z odsieczą francuskiemu przemysłowi motoryzacyjnemu przyszedł rząd. Wejście w życie planu pomocowego zależy jednak od tego, czy nie łamie on unijnych zasad równej konkurencji i swobody przepływu towarów, a także czy zmagającą się z deficytem budżetowym Francję na niego stać.
Badamy ogłoszony przez Paryż pakiet pomocy. Jeśli nie będzie on zgodny z unijnymi regulacjami, jego wypłata nie będzie możliwa – mówi DGP Antoine Colombani, rzecznik Komisji Europejskiej ds. równej konkurencji.
Najmniejsze wątpliwości budzi aspekt finansowy. Wsparcie ma być warte około 2 mld euro, ale połowa tej sumy będzie pochodziła z likwidacji programu dopłat za złomowanie aut, który w oczach Paryża nie zdał egzaminu, bo nie zwiększył znacząco sprzedaży pojazdów produkowanych we Francji. Część będzie też sfinansowana dzięki podniesieniu opłat pobieranych od najbardziej zanieczyszczających środowisko aut. Paryż chce dodatkowo skorzystać z kredytów uruchomionych przez Europejski Bank Inwestycyjny (EBI). Spośród tych dwóch miliardów 490 mln euro będzie przeznaczone na dopłaty do zakupu aut elektrycznych (7 tys. euro) i hybrydowych (4 tys. euro), 350 mln euro na badania nad ekologicznymi technologiami napędu aut, 450 mln euro na modernizację zakładów produkcyjnych i 260 mln euro na wsparcie podwykonawców koncernów motoryzacyjnych.
Jeśli chodzi o zasady równej konkurencji, wsparcie dla konsumentów nie jest uważane za pomoc państwa. Natomiast reguły takiego wsparcia dla inwestycji w technologie ekologiczne są znacznie złagodzone – wskazuje Antoine Colombani. Właśnie dzięki temu francuskie władze mogą jako warunek udzielania pomocy wpisać "utrzymanie produkcji na terenie Francji".
Reklama
Największe wątpliwości budzi kwestia przestrzegania przez Paryż zasad swobody przepływu towarów. Aby nie złamać tu unijnych regulacji, rząd zapowiedział, że premia będzie wypłacana dla nabywców wszystkich aut elektrycznych oraz hybrydowych, niezależnie, gdzie powstają. Dlatego z pomocy skorzysta m.in. BMW, które w przyszłym roku chce wprowadzić na rynek nową gamę aut elektrycznych "i". Jednak ogromna większość powinna trafić do samochodów produkowanych we Francji, bo Francuzi w dużej mierze wybierają rodzime pojazdy, a samochodów elektrycznych i hybrydowych powstaje nad Sekwaną sporo. To przede wszystkim małe elektryczne Citroen C-Zero i Peugeot iOn, hybrydowe wersje Citroena DS5 i Peugeot 508 RXH montowane, a także hybrydowa Toyota Yaris powstająca w Valenciennes. Pod koniec roku Renault wprowadzi z kolei na rynek nową gamę aut elektrycznych Zoe, które po dopłacie będą kosztowały konsumenta tylko 13,4 tys. euro, tyle co benzynowe Renault Clio.
Rząd przedstawił plan pomocy po tym, jak grupa Peugeot ogłosiła dramatyczne wyniki finansowe. W pierwszej połowie tego roku straty osiągnęły 819 mln euro wobec 806 mln euro zysków w czasie analogicznego okresu w 2011 r. To efekt załamania o przeszło 10 proc. sprzedaży samochodów w zachodniej Europie.
Czy to wystarczy, aby uratować Peugeota, nie jest jednak pewne. Na razie sprzedaż aut elektrycznych we Francji (2270 w pierwszej połowie tego roku) i hybrydowych (10,35 tys.) pozostaje bardzo ograniczona. Zdaniem ekspertów cytowanych przez dziennik "Le Figaro" koncern musi zdecydować się na znacznie bardziej radykalne kroki: przenieść znaczną część produkcji do krajów wschodzących oraz wejść w alians z którąś z największych grup motoryzacyjnych świata.