Na drodze krajowej nr. 7 w miejscowości Mierzawa patrol drogówki łapie pędzących kierowców na radar i zatrzymuje samochody do kontroli. Większość z nich kończy z mandatem. Jest jednak taki, który dostaje tylko pouczenie i bez mandatu odjeżdża w dalszą drogę. Tak to pogromca skorumpowanych, sam agent Tomek - czytamy w Fakcie.
Kiedy policjant podszedł do kobiety, która siedziała za kierownicą zatrzymanego volkswagena, z miejsca pasażera jak poparzony miał wyskoczyć agent Tomek, czyli świeżo upieczony poseł PiS Tomasz Kaczmarek. To on podał policjantom dokumenty znajomej.
"Wyszedłem sprawdzić stan techniczny samochodu, ogumienia, świateł... aby dalsza podróż była bezpieczna" - tłumaczył się w rozmowie z Faktem Kaczmarek. Ale zdaniem bulwarówki zdjęcia mówią co innego, i co innego jest też napisane w policyjnych raportach.
"Rzeczywiście, taka kontrola miała miejsce. To pasażer wyjął dokumenty z bagażnika samochodu i podał je dokonującemu kontroli policjantowi" - potwierdza Faktowi młodszy aspirant Iwona Zapała z Jędrzejowa.
Po co policji pasażer? "Rozmawia się z kierowcą pojazdu zatrzymanego do kontroli, bo to on odpowiada za pojazd. Pasażer powinien pozostać w samochodzie, ponieważ przemawiają za tym względy bezpieczeństwa" - dziwi się młodszy inspektor, radca biura ruchu drogowego KGP Marek Konkolewski.
"Jeśli ktoś mnie poprosi o wyjście, choćby na papierosa, to zazwyczaj na to zezwalam. Jednak z tą osobą nie rozmawiam, interesuje mnie kierujący pojazdem, którego legitymuję i rozmawiam o przebiegu zdarzenia - tłumaczy, jak powinni zachować się mundurowi w czasie kontroli."