Powstał ze zmutowania "normalnego" MC12. Sześciolitrowe monstrum dostało 170-konny zastrzyk mocy i teraz ma… 800 KM. Efekt? Pierwszą "setkę" zalicza w 3,2 sekundy, dwie "setki" połyka po odliczeniu do 9, 10 sekund później bolid pędzi 300 km/h. Maksymalna prędkość to… 390 km/h!

W jaki sposób? Nie było miejsca na półśrodki. Spece z edo competition przebudowali dwunastocylindrowe monstrum. Nowy system chłodzenia, wydajniejsza pompa olejowa i tytanowe sprężyny na zaworach to tylko niektóre ze skomplikowanych usprawnień.

Szalone osiągi trzyma w ryzach ceramiczny układ hamulcowy. Za wyścigowymi felgami połyskują dyski o średnicy prawie 40 cm z przodu i 36 cm na tylnej osi. Sportowe nastawy sytemu są tak czułe, że wystarczy trącić pedał hamulca, a zaciski gryzą tarcze jak... piranie ofiarę.

Inne ciekawostki? Proszę bardzo - wydech, którego głośność można regulować potencjometrem z kabiny. Także klosze reflektorów nie są "zwykłe". Wykonano je z makrolonu - przezroczystego i niezwykle mocnego tworzywa sztucznego. Materiał wytrzymuje duże obciążenia mechaniczne.

W pakiecie do szalonego MC 12 XX jest przypisane jednodniowe szkolenie na torze wyścigowym. Kto będzie uczył? Sami zawodowcy - instruktor jazdy, mechanik i… lekarz.







Reklama