Wiceminister infrastruktury Rafał Weber podkreślił, że kontrole dotyczyły czterech przedsiębiorstw.

- Wyniki są zatrważające, dochodziło do łamania przepisów prawa głównie związanych z przekroczeniami norm czasu pracy, a wiadomo, że kierowca zmęczony, kierowca, który nie odpoczywa odpowiedniej ilości godzin, to kierowca, który stwarza zagrożenie - zaznaczył.

Reklama

Inspektorzy GITD sprawdzali czy kierowcy pracując u kilku przewoźników równocześnie stosują się do norm czasu pracy. Średnio co 4 kierowca z wytypowanych ponad 270 złamał przepisy. - Niechlubni rekordziści w ciągu ponad 2 miesięcy pracy naruszyli przepisy 44 i 63 razy - podał Alvin Gajadhur, szef GITD.

Jeden z kierowców miał tylko dwa dni wolnego w ciągu miesiąca. Pracował u dwóch przewoźników. Zaczynał o czwartej nad ranem kończył o 13.00, a od 15.00 do 23.00 jeździł u innego przewoźnika.

Wiceminister zaapelował do "wszystkich odpowiedzialnych za organizację transportu zbiorowego" o "ogromną odpowiedzialność" i "prowadzenie właściwego nadzoru nad firmami, które świadczą takie usługi". Podkreślał, że pasażerowie "chcą mieć poczucie bezpieczeństwa" i "muszą mieć je zagwarantowane".

- Życie ludzkie jest najważniejsze, bezpieczeństwo pasażerów jest najważniejsze, apelujemy o to, żeby tak właśnie było - podkreślał Weber.

Reklama

Sprawą raportu zajęła się Rada Warszawy

Sprawą na wniosek radnego PiS Macieja Binkowskiego zajęła się w czwartek Rada Warszawy, uzupełniając harmonogram o informację prezydenta na temat wyników kontroli. Informację przedstawiała dyrektor ZTM Katarzyna Strzegowska, która podkreślała, że do ZTM raport jeszcze nie trafił, a jedynym źródłem, z którego czerpie w tym względzie informacje, są doniesienia medialne.

Jedyna rzecz, która do nas dotarła, to zawiadomienie o wszczęciu postępowania administracyjnego wobec ZTM po kontrolach przeprowadzonych w trzech spółkach autobusowych - wskazała. Chodzi o spółki MZA, Mobilis oraz PKS Grodzisk Mazowiecki.

Zostaliśmy wezwani, właściwie nie wiadomo do czego. W związku z tym podjęliśmy w trybie ustawowym natychmiastowe działania" - mówiła. Jak podkreślała, ITD wszczęła postępowanie w związku z ujawnionymi przypadkami naruszeń czasu pracy kierowców. "Mimo że to nie my odpowiadamy za czas pracy kierowców - dodała. Strzegowska podkreślała również, że MZA odwołała się od wszystkich przypadków wskazanych naruszeń. "W dokumentach, które otrzymaliśmy, nie są wskazane żadne naruszenia, które wczoraj były prezentowane w mediach - dodała.

Odnosząc się do informacji przedstawionych na środowej konferencji, dyrektor ZTM podkreśliła, iż z jej informacji wynika, że kontroli poddano nie cztery spółki, a pięć. W ostatniej - spółce Michalczewski - ITD miała nie stwierdzić żadnej nieprawidłowości. Zdaniem Strzegowskiej, informacje przekazane przez ITD nie potwierdzają się również w kwestii kierowania do ruchu pojazdu bez ważnych badań technicznych. Był jeden przypadek w tym roku w firmie Arriva, gdzie przez sześć dni autobus - przez nieuwagę operatora - świadczył usługi bez ważnych badań technicznych. Spółka została ukarana, składała wyjaśnienia. Ale podkreślam - to był tylko i wyłącznie jeden przypadek - powiedziała.

Strzegowska podkreślała, że w ostatnim czasie wzmożono kontrole trzeźwości kierowców - od 7 lipca do teraz wykonano ich ponad 2,4 tys. Jak dodała, odnotowano sześć incydentów, które finalnie albo się nie potwierdziły, albo wciąż są analizowane. Z kolei od 14 września przeprowadzono ponad 1,1 tys. kontroli stanu technicznego pojazdów. Z niecierpliwością czekamy na pełną dokumentację od ITD (...) Trudno nam się zgodzić i trudno uwierzyć w te przypadki, które zostały pokazane w mediach - mówiła dyrektor ZTM.Jesteśmy przekonani, że nie mamy sobie nic do zarzucenia, wykonujemy wszystkie czynności, które są na nas nałożone - podkreśliła.

W dyskusji w imieniu klubu radnych PiS głos zabrał radny Binkowski, który podkreślał, że oczekiwałby "jasnej deklaracji", że raport zostanie udostępniony jak najszybciej wszystkim radnym. Państwo mówicie o tym, że ciężko uwierzyć w kwestie, które w tym raporcie padają. Ja mogę powiedzieć, że trudno mi uwierzyć, żeby jedna z najważniejszych instytucji w kraju zajmująca się bezpieczeństwem mogła sobie pozwolić na wyssanie z palca zarzutów - stwierdził. Ja uważam, że na tym poziomie ogólności zarzutów, które przekazano, dzisiaj nie bardzo jest się do czego odnosić. Jak będziemy wiedzieli, że sprawa dotyczy konkretnego Kowalskiego, konkretnej spółki, autobusu, to wtedy możemy wymagać od pani dyrektor odniesienia się do zarzutów i szczegółowych informacji - mówił z kolei szef klubu radnych KO Jarosław Szostakowski.

Podkreślił przy tym, że sam raport powinien być szczegółowo omówiony i trafić do stołecznej komisji infrastruktury. Dla mnie oczywiste jest to, że my jako radni powinniśmy się z tym dokumentem zapoznać - dodał, nawiązując do wcześniejszej wypowiedzi Binkowskiego.