Prokuratura - jak wyjaśnia "Rzeczpospolita" - chciała, by eksperci sprawdzili wiarygodność świadków wypadków premier Beaty Szydło w Oświęcimiu. Większość z nich przebadała Elżbieta Wrońska, biegła Sądu Okręgowego w Krakowie. Czterema kolejnymi zajęła się jednak Joanna Łuczyńska-Nieśpielak. Jak twierdzi prokuratura, było to konieczne, bo pierwsza ekspertka nie mogła dalej przeprowadzać badań "z uwagi na obowiązki zawodowe" - tłumaczy gazeta.
O ile opinie pierwszej biegłej stwierdzają, że zeznania świadków były wiarygodne, o tyle te przygotowane przez drugą ekspertkę wskazują na zastrzeżenia wobec umiejętności postrzegania zdarzeń przez badanych ludzi - pisze "Rzeczpospolita".
"Rzeczpospolita" sugeruj jednak, że opinie Łuczyńskiej-Nieśpielak mogą być zakwestionowane podczas procesu. Nie dość bowiem, że nie ma jej na liście biegłych sądowych (śledczy tłumaczą jej powołanie tym, że inni eksperci byli niedostępni), to jeszcze jej mąż Jeremi w 2011 startował z listy PiS w tym samym okręgu co Beata Szydło czy Krzysztof Szczerski.
Taka osoba absolutnie nie powinna być biegłą w tej sprawie, ponieważ nie powinno być jakichkolwiek podejrzeń o przychylność, zależność, brak bezstronności - tłumaczy gazecie były minister sprawiedliwości, prof. Zbigniew Ćwiąkalski. Nie wiem, czy prokuratura miała wiedzę, czyją żoną jest biegła, ale fakt, że jest żoną osoby związanej z PiS, jest podstawą do podważenia jej wiarygodności - dodaje.