Kierowcy opanowali pierwszą falę rewolucji drogowej. Wiedzą, gdzie są fotoradary. Stosują aplikacje, które zmniejszają ryzyko natknięcia się na nie. W efekcie w I półroczu 2015 r. pracownicy Inspekcji Transportu Drogowego poddali weryfikacji 565 tys. naruszeń i na tej podstawie wystawili 313 tys. wezwań. To oznacza, że ten rok może być kolejnym po 2014 spadającej liczby mandatów za fotoradary. W rekordowym 2013 r. wezwań było 980 tys., a stwierdzonych naruszeń – niemal 1,7 mln.
Tendencję spadkową jeszcze lepiej widać na podstawie średniej liczby naruszeń rejestrowanych dobowo przez jeden fotoradar. W połowie 2012 r. (tj. na początku instalacji 300 nowych fotoradarów) jedno urządzenie wykonywało średnio ponad 60 zdjęć na dobę. W I półroczu 2013 r. wartość ta zmniejszyła się o ponad 50 proc. Obecnie wskaźnik wynosi mniej niż 20 zdjęć na dobę.
Zdaniem psychologa transportu dr Andrzeja Markowskiego, polscy kierowcy choć pewnie nie pokochali fotoradarów, to nauczyli się z nimi żyć. Jego zdaniem duża w tym zasługa ucywilizowania sposobu funkcjonowania tych urządzeń – wszystkie skrzynki umieszczone na masztach są oklejone na żółto, a przed każdym punktem pomiarowym znajduje się znak D-51 ostrzegający przed kontrolą prędkości. Zmiany objęły również fotoradary gminne. Najpierw chowane były po krzakach. Teraz ich lokalizacja musi być odpowiednio oznakowana i uzgodniona z miejscową komendą policji. Aktualnie w Sejmie trwają przymiarki do odebrania mobilnych urządzeń gminom, co jeszcze bardziej uprości cały system.
Dzięki takim działaniom kierowcy nie czują się niczym zwierzyna łowna. Poprzez normalizowanie reguł gry sami zaczynamy wolniej jeździć i stosować się do ograniczeń narzuconych przez organizatorów ruchu – tłumaczy dr Markowski.
Reklama
Ta mała stabilizacja wkrótce może jednak się skończyć, a statystyki mandatowe ponownie wystrzelić. W 29 lokalizacjach w kraju trwa montaż systemu odcinkowego pomiaru prędkości oraz systemu kontroli przejazdu na czerwonym świetle na wybranych 20 skrzyżowaniach.
Reklama
Pierwszy z nich będzie zupełną nowością, do której kierowcy będą musieli się przyzwyczaić. Mierzona będzie średnia prędkość na odcinkach nawet kilkukilometrowych, a nie tylko punktowo jak dziś. Co więcej, inspekcja nie ma obowiązku poinformowania kierowców, od kiedy zacznie wystawiać mandaty.
Przepisy prawa umożliwiają wykorzystywanie urządzeń do odcinkowego pomiaru średniej prędkości od 1 lipca 2011 r. – potwierdza Łukasz Majchrzak z Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym (CANARD).
Jak wynika z naszych nieoficjalnych informacji, pierwsze kary zaczną być nakładane koło listopada. Wtedy inspekcja będzie wysyłać kierowcom zdjęcia już w pierwszej korespondencji.
Spore żniwo zebrać też może system kontrolujący przejazd na czerwonym świetle. Co prawda w internecie można obejrzeć miejsca, w których zacznie on działać, jednak na samych skrzyżowaniach nie będzie już żadnego ostrzeżenia, np. w postaci znaku. – Obowiązujące przepisy nie przewidują stosowania oznakowania dla rejestratorów przejazdu na czerwonym świetle – wyjaśnia Łukasz Majchrzak.
Stresować nie muszą się kierowcy poruszający się po drogach ekspresowych i autostradach. Jak zapewniła inspekcja transportu drogowego w oświadczeniu sprzed kilku dni, nie planuje się instalacji urządzeń funkcjonujących w ramach systemu CANARD na tego typu drogach.