Według statystyk PZPM w latach 2009-2013, motocykle 125 ccm stanowiły od 24,2 proc. do 34,7 proc. procent sprzedaży wszystkich motocykli - popularność tej kategorii pojazdów ograniczał fakt, iż do ich prowadzenia niezbędne było posiadanie prawa jazdy kategorii A1 lub wyższej.

Reklama

Prezydent RP podpisał nowelizację Ustawy z dnia 26 czerwca 2014 r. o zmianie ustawy o kierujących pojazdami - nowe prawo wejdzie w życie w połowie sierpnia 2014. Nowelizacja wprowadza wiele zmian związanych m.in. z egzaminowaniem na prawo jazdy, jednak najbardziej oczekiwaną z nich jest właśnie umożliwienie kierowania motocyklem o pojemności skokowej silnika nieprzekraczającej 125 ccm, mocy nieprzekraczającej 11 kW i stosunku mocy do masy własnej nieprzekraczającym 0,1 kW/kg osobom posiadającym prawo jazdy kategorii B od co najmniej 3 lat.

Zdaniem ekspertów z firmy Romet, wprowadzenie nowych przepisów powinno stymulująco wpłynąć na rynek motocykli w Polsce – firma spodziewa się, że w najbliższych miesiącach ich sprzedaż może wzrosnąć nawet o 20 proc. (będzie to oznaczało największy wzrost sprzedaży od kilku lat). Romet to lider rynku motocykli o pojemności 125 ccm - producent liczy na to, że to on będzie głównym beneficjentem tego trendu.

W związku z wejściem nowej ustawy przewidujemy, że zainteresowanie mniejszymi motocyklami będzie rosło i jesteśmy na ten wzrost popytu przygotowani, zarówno produkcyjnie, jak i sprzedażowo, dzięki dobrze rozwiniętej sieci franczyzowej - wyjaśnia Agnieszka Starzyk, dyrektor Romet Motors.

Reklama

Kto będzie kupował takie motocykle? Zdaniem ekspertów, zainteresują się nimi przede wszystkimi mieszkańcy miast, szukający alternatywy dla transportu miejskiego.

Zmiany przepisów były potrzebne, ponieważ poruszanie się skuterem o pojemności 50 ccm nie było wystarczające, aby sprawnie poruszać się w mieście m.in. na drogach szybkiego ruchu. Tego typu przepisy sprawdziły się w wielu europejskich miastach. Obserwujemy tam zdecydowanie lepszą kondycję rynku jednośladów. Coraz więcej ludzi korzysta ze skuterów podczas codziennych dojazdów do pracy, czego efektem są m.in. mniejsze korki w centrach miast - tłumaczy Agnieszka Starzyk.