W sprawę zaangażował się już rzecznik praw obywatelskich (RPO). W wystąpieniu przesłanym do ministra transportu, budownictwa i gospodarki morskiej Sławomira Nowaka zwraca uwagę, że organy gmin zwlekają z podjęciem negocjacji dotyczących odszkodowań za zajęte tereny, tłumacząc się brakiem środków na wypłaty. A w ustawie o gospodarce nieruchomościami nie wskazano nawet terminu wypłaty takiego odszkodowania.
Na przykład Urząd m.st. Warszawy odmówił wszczęcia rokowań w sprawie ustalenia odszkodowania za nieruchomości przejęte w lutym 2011 r. – mówi Anna Kabulska z biura RPO. Tłumaczy, że nie ma pieniędzy, a poza tym nie skończył jeszcze rokowań z osobami wywłaszczonymi w 2006 r. To oznacza, że ludzie muszą ładnych kilka lat czekać na to, co im się należy.
Coraz więcej pracy mają także kancelarie prawne. Widoczny wzrost liczby prowadzonych postępowań z tytułu dochodzenia odszkodowań za wywłaszczone nieruchomości to następstwo intensywnego rozwoju sieci drogowej w ostatnim czasie – twierdzi mec. Janusz Malanowski z Kancelarii Malanowski i Wspólnicy. Jego zdaniem obowiązujący ustawowo tryb wywłaszczania nieruchomości wciąż stwarza problemy skutkujące przewlekłością postępowania. Sytuacja ta miała ulec zmianie po uchwaleniu tzw. specustawy drogowej, która jednak w praktyce tworzy procedury korzystne dla wywłaszczającego, czyli państwa – dodaje.
I choć państwo wprowadza zachęty dla ułatwienia całego procesu – np. 5-proc. premię za opuszczenie nieruchomości w ciągu 30 dni – te pomysły wydają się marną pociechą, skoro na pieniądze przychodzi czekać tak długo. W dodatku nie ma gwarancji, że w tym czasie inflacja nie uszczupli znacznie rekompensaty.
Reklama