Brunatno-białe nadwozie nie powstało jednak w lakierni, tylko w najprawdziwszej garbarni. Do oprawienia mini coopera zużyto pięć skór byków i krów z Normandii. Każda z nich nie mogła mieć nawet najmniejszej szramy czy skaleczenia.

Dużym wyzwaniem było wierne oddanie kształtów auta. Z krągłościami uporano się na mokro. Właśnie ta metoda pozwoliła oprawić lusterka i spoiler bez milimetra szwów.

Samochód powstał specjalnie na targi luksusowych mebli i wyposażenia wnętrz w Zurychu. Wystąpi razem z równie aciatym szezlongiem. Mini w salonie zamiast w garażu? Dlaczego nie…



Reklama