Nowoczesne przyczepy renomowanych firm, takich jak Hobby, Knaus, Tabbert, Wilk czy Buerstner, są luksusowymi salonami na kołach. Nie dziwi w nich skórzana tapicerka, klimatyzacja, ciekłokrystaliczne telewizory, mahoniowe wykończenie czy prysznice z funkcją sauny parowej. Największe modele mają osiem metrów długości, około 25 mkw. powierzchni, są w stanie pomieścić osiem osób, a nawet mają wbudowane garaże na 2 – 3 skutery bądź małą łódkę. Takie topowe modele kosztują jednak fortunę – nawet 200 tys. zł.

Reklama

Za dużą, dobrze wyposażoną, kilkuletnią przyczepę renomowanej marki trzeba zapłacić około 30 tys. zł. Kampery są znacznie droższe – dziesięcioletni egzemplarz zbudowany na bazie popularnego auta dostawczego (np. Fiata Ducato) to wydatek nawet 70 – 80 tys. zł. W obu przypadkach przebieg odgrywa drugorzędną rolę, ponieważ przyczepy i kampery rzadko przejeżdżają więcej niż 5 tys. km rocznie. Ważniejszy jest ich rzeczywisty stan – nie mogą nosić śladów butwienia (szkielety przyczep są zazwyczaj drewniane), we wnętrzu nie może być czuć wilgocią.

Zanim kupimy przyczepę lub kamper, lepiej najpierw sprawdzić, czy w ogóle przypadnie nam do gustu spędzanie urlopu w ten sposób. Z pomocą przychodzą wypożyczalnie. W sezonie letnim wynajęcie na tydzień czteroosobowej, dobrze wyposażonej przyczepy kosztuje 2 – 2,5 tys. zł. Nowoczesne kampery są droższe o 20 – 40 proc. Zazwyczaj firmy pobierają również kaucję na wypadek ewentualnych zniszczeń – od tysiąca do 3 tys. zł. Zwracać też trzeba uwagę na ograniczenia przebiegu – może się zdarzyć, że po przekroczeniu limitu zawartego w umowie będziemy musieli dopłacać za każdy przejechany kilometr.

Jak tym jeździć

Znacznie łatwiejszy w prowadzeniu jest kamper. Prowadzi się go prawie jak auto osobowe. Więcej wprawy wymaga ciągnięcie przyczepy. Gdy mamy auto z manualną skrzynią biegów, będziemy musieli potrenować nawet ruszanie z przyczepą, nie wspominając o skręcaniu na skrzyżowaniach, zawracaniu, hamowaniu czy cofaniu. Im jest dłuższa, szersza i cięższa, tym trudniejsze jest wykonanie tych manewrów. W wielu krajach obowiązkowym wyposażeniem aut ciągnących przyczepę są specjalne przedłużacze na bocznych lusterkach poprawiające widoczność do tyłu.

Reklama



Jeżeli mamy prawo jazdy kat. B, to zarówno w Polsce, jak i większości państw europejskich wolno nam holować przyczepę nie cięższą niż dopuszczalna masa całkowita (DMC) samochodu. Co więcej, cały zestaw – samochód, przyczepa, pasażerowie, bagaże – nie może być cięższy niż 3,5 tony.

Reklama

Wyjeżdżając za granicę kamperem bądź z przyczepą, należy zwrócić szczególną uwagę na obowiązujące w danym kraju ograniczenia prędkości i inne przepisy. W Austrii i Szwajcarii tego typu pojazdy nie mogą w ogóle poruszać się po wielu górskich odcinkach dróg. O ile na francuskich autostradach obowiązują je takie same ograniczenia jak zwykłe auta osobowe, to już w Holandii auta z przyczepami mogą jechać po autostradzie maksymalnie 80 km/h, a kampery – 120 km/h.

Generalnie do celu szybciej dojedziemy kamperem. Przyczepa wymaga większej dawki pokory i cierpliwości. Dotarcie z nią do Dubrownika może zająć nam nawet trzy dni – po czeskich autostradach będziemy mogli jechać maksymalnie 80 km/h, po austriackich – 100 km/h, a chorwackich – 90 km/h. Jeszcze gorzej będzie w Polsce – na wielu odcinkach rozpędzimy się zaledwie do 70 km/h.

W drogę. Tylko dokąd

Teoretycznie dysponując kamperem czy przyczepą, możemy nocować wszędzie (choć oczywiście nie na poboczu autostrady). W praktyce jednak wiele państw – szczególnie śródziemnomorskich – zabrania zatrzymywania się na dłuższy czas byle gdzie. Można to robić jedynie w wyznaczonych miejscach. Na szczęście infrastruktury kempingowe włoska, francuska, hiszpańska czy chorwacka są bardzo dobre. Wiele obiektów przypomina sposobem organizacji hotele – mają baseny z atrakcjami, bezpośredni dostęp do plaży, bogate zaplecze restauracyjne i sanitarne. W zasadzie przyczepa służy nam w takim wypadku wyłącznie do nocowania. Ceny są bardzo zróżnicowane – na najtańszych kempingach zapłacimy po 2 – 3 euro za osobę za dobę, na tych najdroższych – po 10 euro od osoby plus 15 – 20 euro za postój przyczepy.

Zupełnie inaczej jest w krajach skandynawskich, które są bardzo popularne wśród miłośników kempingu. Norweskie prawo dostępu (tzw. allemannsretten) gwarantuje nam możliwość zatrzymania się na nocleg praktycznie wszędzie.



Auto też trzeba przygotować

● Ciśnienie w oponach – podczas podróży na wakacje samochód jest zwykle o kilkaset kilogramów cięższy niż podczas codziennej eksploatacji. Dlatego na czas wyjazdu trzeba zwiększyć ciśnienie w jego oponach. O ile dokładnie, można sprawdzić w instrukcji obsługi. W przypadku niektórych modeli informacja na ten temat znajduje się również po wewnętrznej stronie klapki wlewu paliwa. Wyższe ciśnienie w oponach załadowanego auta wpływa na kilka parametrów – zmniejsza zużycie paliwa i ryzyko przebicia opony, a także poprawia prowadzenie. Zawsze należy pompować zimne opony (po jeździe należy odczekać kilkanaście minut, aż ostygną), w każdej ciśnienie musi być identyczne.

● Pakowanie – wbrew pozorom nie należy wszystkiego wrzucać na oślep do bagażnika. Najcięższe przedmioty powinny znaleźć się najgłębiej i na samym dnie. Lżejsze można umieścić wyżej i bliżej krawędzi. Dbać też trzeba o zachowanie równowagi pomiędzy prawą i lewą stroną. W żadnym wypadku nie należy pakować samochodów typu kombi po sam dach, chyba że między przestrzenią pasażerską a bagażnikiem znajduje się specjalna kratka. Bardzo ważne jest, aby gotowe do drogi auto (czyli zatankowane do pełna, z kompletem osób na pokładzie i ich bagażami) nie ważyło więcej niż jego dopuszczalna masa całkowita wpisana w dowodzie rejestracyjnym. Można to obliczyć, dodając do masy samego auta (z dowodu rejestracyjnego) wagę poszczególnych pasażerów, ok. 50 kg paliwa oraz wagę bagaży.

Wszystko to zagwarantuje zachowanie właściwego środka ciężkości samochodu – jego tył nie będzie wypadał z zakrętów np. na łukach drogi, a auto będzie łatwiej się prowadziło.

● Oprócz koła zapasowego warto zabrać z sobą specjalny zestaw naprawczy – po przebiciu opony wystarczy podłączyć do wentyla puszkę ze specjalnym środkiem i całą jej zawartość wpuścić do gumy. To powinno uszczelnić ją na tyle, że dojedziemy do najbliższego warsztatu i naprawimy bez konieczności czasochłonnego i uciążliwego wyjmowania z bagażnika wszystkich rzeczy, aby dostać się do koła zapasowego.

● Bagażnik dachowy – zarówno belki dachowe, jak i sam boks – powinien mieć wszelkie atesty i certyfikaty bezpieczeństwa. Pakując go, należy zwrócić uwagę, aby nie przekroczyć dopuszczalnego obciążenia dachu (dane na ten temat można znaleźć w instrukcji obsługi) i lepiej w boksie umieszczać lekkie rzeczy, np. same ubrania. Bagaż powinien być rozmieszczony równomiernie – cięższe przedmioty po środku i na samym dnie. Bardzo ważna jest równowaga pomiędzy stronami. Sam boks powinien być – w miarę możliwości – zamontowany pośrodku dachu auta.

Należy jednak pamiętać, aby jeżdżąc z boksem, nie przekraczać prędkości 130 – 140 km/h. Trzeba być przygotowanym, że auto z czymś takim na dachu spala nawet 1,5 litra więcej paliwa na kilometr.

● Assistance w podróży – jeżeli chcemy się ubezpieczyć na wypadek nieprzewidzianych okoliczności, jak awaria na środku autostrady, warto zaopatrzyć się na czas wyjazdu w specjalne wakacyjne ubezpieczenie assistance. Ma je w ofercie coraz więcej towarzystw. Dwutygodniowa ochrona kosztuje około 200 zł, ale gwarantuje nie tylko pokrycie kosztów holowania czy naprawy auta, lecz także leczenie, nocleg czy kontynuację podróży samochodem zastępczym.