30 milionów razy Polacy odwiedzili w roku 2010 niezależne warsztaty samochodowe (serwisy autoryzowane ok. 8 mln). To o cztery miliony więcej, niż rok wcześniej. Z danych Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych (SDCM), wynika, że podobnie jak w 2009 r. nadal nieznacznie spada u nas liczba niezależnych warsztatów.

Reklama

– Ale rynek wcale nie traci, przeciwnie nadal się rozwija, bo rośnie liczba stanowisk naprawczych w warsztatach, które się na nim utrzymują i ilość sprowadzonych i naprawianych samochodów. Miejsc pracy i usług jest zatem więcej – mówi Bogumił Papierniok, dyrektor zarządzający Moto-Profil, jednej z największych w Polsce firm zajmujących dystrybucją części zamiennych zrzeszonej w SDCM.

W pogoni za Zachodem
Polski motoryzacyjny rynek wtórny rośnie zresztą dużo dynamiczniej, niż ten na Zachodzie, choć z 17 milionami aut poruszających się po naszych drogach ciągle daleko nam do krajów takich jak Niemcy. Dla porównania w Niemczech w 2010 roku na 1000 mieszkańców przypadało średnio 550 aut, a w Polsce 430 (w Austrii, Wielkiej Brytanii i Szwecji jest to ok. 500 samochodów). Różnica leży jednak głównie w wieku samochodów. Pod względem nowych kupowanych aut jesteśmy dość daleko za Zachodem, ale polski park samochodowy stale się odmładza – a to za sprawą używanych aut sprowadzanych z Zachodu. Wielu Polaków nie stać po prostu na kupno nowego auta za 35 tys. zł. wybiera więc używane, które – dość nowoczesne i w dobrym stanie można kupić już za kilkanaście tysięcy.



- Jeszcze kilka lat temu średni aut jakimi jeździli Polacy wynosiła 12 lat. Dziś jest to około 10 lat. Oznacza to, że wiekowe polonezy są wymieniane przez dużo młodsze i bardziej nowoczesne auta – mówi Bogumił Papierniok. - W ten sposób pada kolejny mit, jaki wyrósł na temat sprowadzania aut używanych: że to działanie nieekologiczne. Skoro Polacy kupują coraz nowsze auta, to oznacza, że pozbywają się trujących środowisko wraków, którymi jeździli wcześniej – mówi dyrektor Moto-Profilu.

Reklama

Polskie fenomeny
Do polskich fenomenów rynku motoryzacyjnego należą producenci układów wydechowych. Producenci zachodni mają tutaj zaledwie 10 proc. rynku. Resztę zgarniają rodzime firmy, takie jak: POLMOstrów, Izawit, ASmet, czy Edex. – Wygrywają one przede wszystkim ceną. W Polsce produkcja jest po prostu tańsza, a części te nie są tak zaawansowane technologicznie, by nie mogły im podołać polscy producenci – mówi Witold Rogowski ekspert z ProfiAuto - sieci renomowanych hurtowni, sklepów i warsztatów samochodowych, zapewniających dostęp do części zamiennych samochodów różnych marek.

Z kolei produktem, który od lat nie może przebić się na naszym rynku są sondy lambda sprawdzające skład gazów w spalinach i same katalizatory. – Stacje diagnostyczne jakoś nie przywiązują dużej wagi do stanu, czy wręcz istnienia katalizatorów w samochodach, więc wielu kierowców zwyczajnie je wycina i wstawia tam prostą rurkę, żeby zaoszczędzić na naprawach i wymianie – mówi Witold Rogowski.

Dodaje, że polskim ewenementem jest też procent sprzedaży części bezpośrednio do kierowców. Na Zachodzie części kupują w większości warsztaty samochodowe. W Polsce aż około 70 proc. sprzedaży detalicznej trafia bezpośrednio do kierowców. – Może to świadczyć z jednej strony o nieufności Polaków do mechaników, z drugiej o przyzwyczajeniach z czasów PRL, kiedy to samochód naprawiało się samemu „ze szwagrem“ w garażu – komentuje ekspert ProfiAuto.