Dokładnie 11 lipca 1987 roku Walter Rohrl (mistrz świata 1980 i 1982) triumfował w prestiżowym amerykańskim wyścigu górskim Pikes Peak. Dokonał tego niezwykłą maszyną - audi sport quattro S1, czyli 600-konnym monstrum ze stałym napędem na cztery koła i potężnymi spoilerami. Ekstremalne auto jeszcze dziś budzi respekt i fascynację.

Jak to było? Zasady rywalizacji są banalne - wygrywa kierowca, który przejedzie trasę w najkrótszym czasie. Jednak zza kierownicy nie wygląda to już tak kolorowo. Nawierzchnia zmienia zdradliwie - to gruby, luźny żwir, to po chwili koła łapią przyczepny asfalt.

Cały szlak liczy trzy odcinki. Dolny kawałek - idealny do jazdy z dużą prędkością. Następny jest nieobliczalnie trudny. W trzecim, ostatnim etapie (na ponad 3600 m, czyli bardzo wysoko), powietrze jest niezwykle rzadkie - dla wydolności kierowcy to wyzwanie, a autu właśnie wtedy przydają się wielkie skrzydła i precyzyjna aerodynamika. Walka toczy się przecież o sekundy…

Mało tego, na żadnym z ponad 150 zakrętów nie ma band bezpieczeństwa ani pobocza. Chwila nieuwagi może zakończyć się tragicznie. Rohrl każdy z nich przejeżdżał z precyzją brzytwy. Na "patelniach" (ostrych zakrętach) szedł pełnym slajdem. Czas, jaki wykręcił, to dokładnie 10:47:85 min. Najwyższa prędkość - 192 km/h.

Sukces w Kolorado nie jest jedynym w karierze Niemca. Zwyciężał i to aż czterokrotnie w słynnym rajdzie Monte Carlo na czterech różnych autach (fiat abarth 131, opel ascona 400, lancia rallye 037 i audi quattro). Dziś Rohrl jest oficjalnym kierowcą testowym Porsche.







Reklama